niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 1 Tajemnicze Zdarzenia



            Spędzałam z Michałem kolejny przyjemny sobotni wieczór. Siedzieliśmy u niego w domu. Z racji tego, że padał deszcz, co we wrześniu jest całkiem normalne, a także, dlatego, że jego rodzice znów wyjechali za granicę, a moi tylko by nam przeszkadzali. Cieszyłam się, że mogliśmy pobyć sami. Całkiem dobrze się nam układało, miałam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zostaniemy parą.  Wspaniale się ze sobą dogadywaliśmy, a każda wspólnie spędzona chwila była niebywale przyjemna. Cieszyłam się, że wreszcie trafiłam na chłopaka z zainteresowaniami podobnymi do moich, mieliśmy dużo wspólnego, a co za tym idzie, znajdowaliśmy tematy do nieustannej rozmowy.

Michał  pod żadnym względem nie zbliżał się charakterem ani wyglądem do mojego ideału mężczyzny, ale mimo wszystko miał w sobie coś interesującego, coś co sprawiało, że w jakiś dziwaczny sposób pasowaliśmy do siebie. Jego pewność siebie była trochę zaniżona, nie spoglądał rozmówcom w oczy z wyjątkiem mnie. Nigdy przesadnie nie dbał o swój wygląd, ale mimo to w dalszym ciągu był na swój sposób atrakcyjny.

Odkąd pamiętam zawsze fascynowali mnie twardzi mężczyźni,  dla których nic nie jest przeszkodą nie do ominięcia. Który bez wahania stanąłby w mojej obronie w razie niebezpieczeństwa. Z nim było inaczej. Był raczej wątłej budowy, ale bynajmniej nie był zabiedzony.

Przyjaciółka czasem pytała mnie dlaczego spędzamy tyle czasu razem skoro kompletnie nie byliśmy do siebie podobni. Ale nie wiedziała, jak fascynujące rozmowy prowadziliśmy wieczorami.

Pocałowałam go przelotnie w usta, mimo tego, że odsunęłam się od niego dobrą chwilę temu, nadal miał zamknięte oczy, uśmiechał się. Leżał na łóżku z rękoma zaplecionym pod głową i oczekiwał kolejnej dawki przyjemnych pieszczot.

- Gdzie się wybierasz? - Uznał, że sie z nim bawię. Chciał za mną wstać, ale mu na to nie pozwoliłam.

- Muszę skoczyć do toalety. Poczekaj na mnie chwilę. - Wyszłam z pokoju. Łazienka znajdowała się na końcu korytarza, sypialnia zaś na początku.

            Weszłam do pomieszczenia, załatwiłam to, co miałam zrobić i podeszłam do umywalki. Umyłam dłonie. Spojrzałam w lustro, przejechałam palcem pod oczami, aby zetrzeć resztki tuszu. Z kieszeni wyjęłam błyszczyk i pomalowałam nim usta, pachniał malinami. Przeczesałam palcami długie, ciemne, falowane włosy.

 Wróciłam do sypialni, Michała nie było, pościel leżała zrzucona na podłodze i skotłowana. Obok niej znajdowała się koszulka. Wiedziałam, że jest gdzieś w domu, może chciał się trochę powygłupiać albo coś zmusiło go do zejścia na dół, ale nie słyszałam, żeby ktoś dzwonił do drzwi.

- Michał?! Bawisz się ze mną? Nie chowaj się! - Zaśmiałam się. Otwierałam wszystkie drzwi po kolei, ale nigdzie go nie było. Nie odpowiadał na moje nawoływania. Sądziłam, że to zabawa, a gdy go znajdę dostanę nagrodę.

            W podskokach zeszłam na dół, zajrzałam do kuchni, ale tam również go nie było. Przeszłam przez korytarz i zajrzałam do salonu. Z lekkim opóźnieniem skojarzyłam, że coś mignęło mi na korytarzu. Niepewnym krokiem wróciłam przedpokoju. Na dywanie była krew.  Serce mocniej mi zabiło, a potem gwałtownie zwolniło. Żołądek  podskoczył mi do gardła, a po ciele przeszedł mi dreszcz. Zakryłam usta dłońmi. Miałam chwilowe zaciemnienie, nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Przestraszyłam się nie na żarty. Wzięłam kilka głębokich wdechów, aby unormować pracę serca. Wyjęłam z kieszeni telefon.

- Halo? Chciałam zgłosić, że w domu przy ulicy Jaśminowej siedem u mojego chłopaka znalazłam ślady krwi. - Miałam roztrzęsiony głos, ale starałam się jasno myśleć.

- Jak to się stało? - Kobieta po drugiej stronie zapytała rzeczowym tonem.

- Nie wiem, poszłam do toalety, a kiedy wróciłam, jego już nie było. Przeszukałam cały dom, ale znalazłam tylko ślady krwi. - W oczach miałam łzy. Myślałam o najgorszym.

- Na pewno nie ma go w domu? - Zapytała ponownie. Czułam, że robi ze mnie wariatkę.

- Nie! Po prostu proszę tu kogoś przysłać. - Dodałam spokojniej.

            Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogłoby mu się coś stać, mimo tego, że krew nie były zbyt dobrym omenem. Stanęłam w kącie przedpokoju, jak najdalej od krwi i czekałam, aż pojawi się, ktoś z policji.  W mojej głowie nieproszone pojawiały się czarne scenariusze. Nie chciałam dopuścić do siebie złych myśli, ale napływały niekontrolowanymi lawinami. Byłam roztrzęsiona, bałam się, że cała odpowiedzialność za to zdarzenie spadnie na mnie, a przecież nie chciałam dla niego źle. Zależało mi na nim.

       Piętnaście minut później, ktoś zapukał do drzwi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płakałam. Myślałam tylko o tym, aby nic mu się nie stało. Drzwi się uchyliły i do środka wszedł starszy mężczyzna ubrany w mundur. Spojrzał na mnie oszołomiony. Ominął ślady krwi tak, aby nic nie zatrzeć ani nie uszkodzić nic co pomogłoby w znalezieniu Michała.

- Nic pani nie jest? - Podszedł do mnie. W drzwiach stała kobieta.  Zgłaszała, coś przez radio. - Czy coś się pani stało?

- Nie, ale jego tu nie ma. Był, a kiedy wróciłam... - Szlochałam coraz głośniej. Czułam smutek. Tuż za drzwiami działa się mu krzywda, a ja nawet tego nie zauważyłam.

- Spokojnie, opowie nam pani wszystko, a potem odwieziemy panią do domu. – Posłusznie wstałam i wyszłam za nim z domu.

            Tydzień po wydarzeniach w domu Michała, jego rodzice postanowili go sprzedać. Za pieniądze, które zarobili, kupili dom w innej części miasta. Mieli nadzieję, że policja go odnajdzie, ale jak na razie im się to nie udało. Nie było po nim żadnego śladu, stwierdzili, że prawdopodobnie go nie znajdą. Ale ani ja, ani jego rodzice nie chcieliśmy dać za wygraną. Rozwiesiłam w mieście setki plakatów. Przez rodziców Michała została wyznaczona nagroda za jakiekolwiek wskazówki. Zgłaszało się wielu ludzi, ale tak naprawdę nikt nic konkretnego nie wiedział i nie zapowiadało się na to, że na coś natrafimy.

            Mimo tych wydarzeń trzymałam się całkiem dobrze. Zawsze wydawało mi się, że utraty kogoś bliskiego nie można tak łatwo przeżyć. Myślałam, że to niekończący się smutek, cierpienie i rozpacz. Może po prostu nie chciałam do siebie dopuścić, że mogłabym go stracić, bo dalej miałam nadzieję, że nic mu nie jest i wreszcie go odzyskam.

Postanowiłam wrócić do tego domu, dopóki nikt się tam nie wprowadził i poszukać, jakichś śladów. Czułam potrzebę działania na własną rękę. Nie chciałam siedzieć bezczynnie i liczyć na niezbyt skuteczną policję, bez ich pomocy wiedziałabym tyle samo co teraz, a może nawet więcej. Zaczynałam wątpić, czy kiedykolwiek uda im się coś zrobić, a może trzeba było zainteresować się pomocą osób trzecich, które będą bardziej skuteczne, jak na przykład detektyw.

 Miałam klucz do tylnich drzwi, więc bez problemu weszłam do środka. Musiałam uważać, żeby nikt mnie nie zobaczył i nie pomyślał, że próbuje, coś ukraść. Od razu po przekroczeniu progu, poczułam się dziwnie. W środku było pusto, nie czułam obecności Michała. Cisza, jaka panowała we wnętrzu budynku była niepokojąca. Na karku włosy stanęły mi dęba. Było mi słabo. Pierwsze emocje minęły, więc nie płakałam.

 Powoli przeszłam przez kuchnię, weszłam po schodach, a potem do jego pokoju. Pomieszczenie było puste, nie znalazłam w nim ani jednego przedmiotu należącego do Michała. Gdyby choć jeden przedmiot został w pokoju, jakoś bym się odnalazłam, a tak było całkowicie obce, nie spostrzegłam w nim nic, co by przypominało o jego mieszkańcu.
           
            Zbliżyłam się do okna, ale nic nie znalazłam, skierowałam się do wnęki. Otworzyłam drzwiczki, w lustrze zobaczyłam Michała, wyglądał na przerażonego, miał siną twarz. Serce szybciej mi zabiło, poczułam jak przez ciało przechodzi piorun. Odwróciłam się gwałtownie, ale w miejscu, w którym spodziewałam się go zobaczyć na podłodze znajdował się szarawyœ ślad, jakby ktoś naniósł ziemi. Byłam święcie przekonana, że podłoga była czysta. Sprawdziłam podeszwy swoich butów, ale nie znalazłam na nich, ani odrobiny błota czy ziemi.

            Przestraszyłam się, nie szukając niczego więcej, uciekłam z domu jak najszybciej. Nie wiedziałam, czy to, co zobaczyłam było przywidzeniem, wyglądał tak realnie. A jednak wcale go tam nie było. A może chciałam go zobaczyć, a mój mózg płatał mi figle.
           
            Wróciłam do domu z postanowieniem, że nigdy więcej tam nie pójdę, musiałam się pogodzić z tym, że nie znajdę odpowiedzi na to, dlaczego Michał zniknął. Mimo usilnych starań, aby przypomnieć sobie okoliczności tego zdarzenie, nic z tego nie wychodziło. Nie słyszałam żadnych krzyków, odgłosów walki, nikt nie wchodził do domu, nikt nie wychodził. Tak jakby coś go omamiło i sam, cicho spokojnie wyszedł z domu, nic mi o tym nie mówiąc. Nie dając znaku życia. Ale w takim razie skąd pojawiły się ślady krwi na dywanie w korytarzu? To pytanie nie dawało mi spokoju. Badania wykazały, że bez wątpienia była to krew Michała.

            Nerwowo chodziłam po pokoju nie mogąc się uspokoić. Byłam sfrustrowana, ponieważ nie mogłam zrozumieć, dlaczego padło akurat na niego. Przecież nie miał wrogów był bezkonfliktowy, wszyscy mogli na nim polegać i każdy miał do powiedzenia o nim coś dobrego. Więc kto mógł chcieć to zrobić i jaki miał motyw?
          
            Usłyszałam pukanie do drzwi, zanim zdążyłam, coś powiedzieć, otworzyły się. W progu stanęła moja mama. Byłam jej młodszą kopią, każdy nam to mówił. Miałyśmy równie ciemne i kręcone włosy, tak samo zielone oczy i podobne figury. Jeśli miałabym wyglądać w jej wieku tak samo, jak ona to mogłam dziękować za rodzinne geny.

- Kochanie, znów się zadręczasz? - Oparła się ramieniem o framugę drzwi.

- Nie, po prostu staram się zrozumieć, jakim cudem nic nie usłyszałam. Mamo, przecież byłam na tym sam piętrze, co on! - Byłam wściekła na siebie.

- Policja mówiła, że zszedł na dół, bo ktoś dzwonił do drzwi. - Widziałam, że się o mnie martwi, mimo tego, że codziennie się uśmiechała to jej oczy wcale nie pokazywały, że wszystko jest dobrze.

- Już ci mówiłam, że nie słyszałam, żadnego dzwonka. Było cicho. On na pewno nigdzie nie schodził. - Westchnęłam, męczyło mnie to, że nikt nie słuchał tego, co mówię. Każdy usilnie starał mi się wmówić, że to, co się stało wcale nie jest moja winą.

- Kocham cię - była wobec tego wszystkiego bezradna. Nie mogła nic innego wymyślić, aby mnie pocieszyć. A ja wcale tego nie potrzebowałam. Chciałam wyjaśnienia całej tej poronionej sytuacji.

            Popatrzyłam na nią jednoznacznie. Nie musiała cały czas przy mnie być, mimo wszystko radziłam sobie z tą sytuacją, a pytanie "Jak się czujesz?" czy mówienie, abym się nie dręczyła, wcale nie pomagają. Chciałam tylko poznać prawdę.

            Teraz jednak zastanawiałam się nad tym, czy to, co zobaczyłam w domu Michała było przywidzeniem. Może on próbował w ten sposób coś mi powiedzieć. Nie, to było niedorzeczne, przecież duchy nie istnieją. Po prostu naoglądałam się zbyt wielu seriali i filmów o tej tematyce. Zaczynałam wariować, ale szukałam jakiegokolwiek wytłumaczenia na to, co widziałam. Nawet, jeżeli nie było ono w ogóle prawdopodobne.

            Siedziałam w kuchni jedząc śniadanie. Rodzice poszli do kościoła. Już dawno odpuścili sobie namawianie mnie do tego, abym się tam z nimi udała. W moich oczach nie wyglądało to tak, że  Bóg miał być miłosierny dla wszystkich ludzi, skoro tak bardzo ich kochał. Po prostu nie wierzyłam w księży. Dla mnie byli hipokrytami, którzy mówili, nie wolno ci tego robić, bo to grzech, nie wolno tamtego, ponieważ to również grzech. A sami tak postępują, wiec w jaki sposób mam czerpać z nich przykład skoro sami nie zachowują się poprawnie? Nie jestem przeciwna temu, aby mieli rodziny lub większe prawa, ale nie mogli żyć w zakłamaniu.

W dodatku pogoda nie była zbyt przyjemna. Ciągle padało, niebo nieustannie było zachmurzone, chciałam, aby wreszcie wyszło słońce. Miałam wrażenie, że pogoda dostosowuje się do mojego humoru i nieustannych myśli. Byłam zmęczona ciągłym zastanawianiem się nad tą sytuacją. A jednak, gdy chciałam choć na chwilę o tym zapomnieć, sumienie mi na to nie pozwalało. W mojej głowie pojawiało się poczucie winy i niedokończenia ważnych spraw.

 Minął miesiąc od zaginięcia Michała. Policja nie dawała szans na znalezienia, dlatego zawiesili tą sprawę. Jego rodzice ledwo się trzymali. To był ich jedyny, ukochany syn. Ciężko było na nich patrzeć, z dnia na dzień wyglądali coraz gorzej. Starałam się ich odwiedzać i podnosić na duchu. Wydawało mi się, że po części jestem temu winna, że go z nami nie ma. Dlatego próbowałam im to jakoś rekompensować Chodź w niewielkim stopniu. Byłam im wdzięczna za to, że nie traktowali mnie z góry. Za każdym razem, kiedy ich odwiedzałam czułam się potwornie winna, jednakże oni nigdy nie obarczali mnie odpowiedzialnością za zniknięcie ich syna. Niejednokrotnie mówili, że mnie za nic nie winią. Cieszą się, że chociaż mi nic się nie stało. 

            Otworzyłam lokalną gazetę na trzeciej stronie. Od razu trafiłam na wstrząsający artykuł. W domu Michała, który od kilku dni zamieszkiwała młoda rodzina, doszło do tragicznych wydarzeń. Mężczyzna został dotkliwie pobity, a jego żona trafiła do szpitala, dziecku na szczęście nic się nie stało.
           
            Po plecach przeszedł mi dreszcz. Czułam, że to nie przypadek. Związałam włosy, ubrałam trampki, zarzuciłam kurtkę na ramiona. Musiałam ponownie dostać się do tego domu. Pamiętałam o tym, co zobaczyłam tam ostatnim razem, ale tłumaczyłam to, jako zmęczenie, strach i tęsknotę za Michałem. To, że go tam zobaczyłam, było zwyczajnym przywidzeniem. Niczym więcej.

Wsiadłam do samochodu rodziców i pojechałam do tego domu. Nie wysiadłam z auta od razu. Siedziałam w nim patrząc na budynek. Za każdym kolejnym razem było mi łatwiej tam wchodzić. A smutek po zniknięciu Michała słabł.

 W dalszym ciągu miałam klucze, ale jak się okazało, wcale mi się nie przydały. Zamki zostały wymienione, jednak drzwi i tak były otwarte.

            Musiałam być bardzo cicho, w końcu ktoś mógł być w środku i szukać czegokolwiek. Na schodach znalazłam ślady krwi, kilka kwiatków zostało zrzuconych, doniczki rozbite, a ziemia rozsypana. Nie depcząc niczego udałam się na górę, przez chwilę wydawało mi się, iż znów widzę Michała, ale odgoniłam tę myśl od siebie tak szybko, jak się pojawiła.

            Pokój, który kiedyś zajmował Michał, został przerobiony na dziecięcy. Wyglądało to o wiele lepiej niż puste pomieszczenie, ale też nie wzbudziło we mnie tak wielu negatywnych emocji, jak za pierwszym razem.

 Nie znalazłam w nim żadnych śladów, za to w korytarzu był totalny bałagan. Na œścianie i podłodze była krew, jakby coś ciągnęło swoją ofiarę po podłodze. ŒŚlady szły ku schodom. Czułam dreszcze na całym ciele, ale doprowadziłam się do porządku. Drzwi do sypialni były uszkodzone, szafa rozbita, a w ścianie było spore wgniecenie. Jakby ktoś z nadludzką siłą rzucił w nią czymś sporym, jak na przykład człowiek. Ale kto mógł jej mieć na tyle, aby tak bardzo uszkodzić ceglaną ścianę? Żaden, nawet najsilniejszy mężczyzna nie jest w stanie tego dokonać. Więc co mogło to być?

            Na dole usłyszałam jakieś dźwięki, musiałam uciekać. Otworzyłam okno, już kiedyś uciekałam od niego w ten sposób, gdy niespodziewanie przyjechali jego rodzice. Zeskoczyłam na daszek ganku, a potem zwinnie zsunęłam ze słupka. Nie oglądając się za siebie szybko uciekałam. Wsiadłam do samochodu i odjechałam, aby nikt nie powiązał mnie z włamaniem do środka.

            Usiadłam przy stole, jak gdyby nigdy nic. Odrzucałam gazetę na bok i dokończyłam śniadanie. Myślami cały czas byłam w tamtym domu. Ktoś oprócz mnie również starał się znaleźć odpowiedź na niezadane pytanie. Kto mógł być tak okrutny, aby pobić tych ludzi? Komu zależało na zniszczeniu młodej rodziny?  Czy to ta sama osoba, która porwała Michała? Jeżeli tak to, może będzie próbować zabić innych. Czy miasto powinno się bać? A może to dotyczyło tylko tego domu?

            Pozmywałam po sobie. Usiadłam przy laptopie, aby poszukać odpowiedzi. Pierwsze, co sprawdziłam to podobne zdarzenia w Gdańsku na przestrzeni kilku lat. Niestety nie znalazłam nic takiego. Oczywiście było kilka zaginięć, ale nie odbywało się to w takich okolicznościach, jak w przypadku Michała. Nic, co mogłoby mi pomóc. Nie było żadnych wskazówek dzięki, którym mogłabym podążyć krok dalej. Zatrzymałam się w martwym punkcie, a jedyne co mogło mi pomóc to ten dom.

            Niezrażona poszukiwaniami, wpisałam w wyszukiwarkę adres domu. Był œświeżo wybudowany, a wcześniej stał tam sklep. Okolica była spokojna, żadnych wskazówek. Sprawdziłam także, przypadki seryjnych porywaczy w Gdańsku. Nic, ale natrafiłam na coś innego. Materiał, w którym było opisane jak w podobnych okolicznościach znikają członkowie rodzin, zazwyczaj młodzi, którzy nie ukończyli jeszcze dwudziestego piątego roku życia. Tylko ten trop łączył wszystkie te osoby. Prawdopodobnie Michał również padł ofiarą tego samego zbrodniarza.
           
            Chłopak, który wyszedł przed dom wieczorem, aby wyrzucić śmieci. Znaleziono ślady krwi, nic więcej. Nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział. Po miesiącu poszukiwań i prowadzenia dochodzenia, zaprzestano działań. Wydarzyło się to rok temu, a ciała nie znaleziono do tej pory. Był pierwszą osobą, która zniknęła w tej serii niewyjaśnionych wydarzeń. Prawdopodobnie od niego wszystko się zaczęło. Kolejne wydarzenia, miesiąc po chłopaku zaginęła dziewczyna, dwadzieścia jeden lat. Brała prysznic, rodzice zdziwili się, że siedzi w łazience dwie godziny. Weszli do łazienki, nie znaleźli nic oprócz krwi. Dziewczyny nie odnaleziono. Nie było słychać walki, nie widziano porywacza.

            Podobne zdarzenia działy się miesiąc w miesiąc. Wyglądały na powiązane ze sobą, a policja nic z tym nie robiła, nie widzieli podobieństw. Uważali, że wiek ofiar to po prostu zbieg okoliczności, bo przecież cały czas ktoś znika. Podejrzewali początkowo, że to sekta, ale ten trop nigdzie ich nie doprowadził, dlatego przerwali poszukiwania.

            Co miesiąc jacyś rodzice, żona, mąż czy dzieci przeżywali taki sam koszmar jak ja, a oni nic z tym nie robili. Byłam zła na policję, nie działali. Gdyby, choć trochę się przyłożyli, wiedzieliby, że to nie przypadki, ktoś wyczynia straszne rzeczy, a policjanci nie robili wszystkiego, co w ich mocy. Komendy w różnych miastach nie starały się nawet ze sobą współpracować. To straszne. Wiedziałam, że to samo spotkało Michała. Obawiałam się, że nie zostanie znaleziony i już nigdy go nie zobaczę. W oczach stanęły mi łzy na samą myśl o tym, że już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu czy nie usłyszę głosu.

- Kochanie? - Aż podskoczyłam ze strachu, gdy usłyszałam mamę. Tak się zainteresowałam poszukiwaniami w Internecie, że nawet nie usłyszałam, kiedy wrócili.

- Słucham? - Spojrzałam na nią głęboko oddychając, aby uspokoić serce.

- Jakiś pan do ciebie, mówi, że jest detektywem. Chce z tobą porozmawiać na temat Michała. Myśli, że będziesz mogła mu pomóc. Chcesz z nim porozmawiać czy ma przyjść innym razem? - Patrzyła na mnie troskliwie. Myślała, że nadal źle to przechodzę, ale teraz chciałam już poznać tylko odpowiedź.

- Pogadam z nim. - Zatrzasnęłam komputer. Mama zaprowadziła mnie do kuchni, w której  spodziewałam się zobaczyć podstarzałego faceta ze sporym brzuchem i źle dobranym stroju, który spocił się po wejściu na pierwsze piętro.

            Byłam mile zaskoczona. Przy stole siedział przystojny, młody mężczyzna.  Od razu zauważyłam, że jest bardzo pewny siebie, rozsiadł się wygodnie na krześle. Miał brązowe włosy i przyjemnym wyrazie twarzy. Nosił czarny garnitur z lekko poluzowanym krawatem. Przed nim leżał stary, skórzany notatnik. Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół, po czym zagryzł dolną wargę, jego oczy się zaświeciły. A potem seksownie się uśmiechnął. Nie jak profesjonalny detektyw, a mężczyzna polujący na kobietę w dobrym barze. Czułam się niezręcznie. Mężczyzna wyglądem spełniał moje oczekiwania, jako ideał przystojniaka.

            Rodzice zostawili nas samych.  Aby trochę się do niego zdystansować i okazać odrobinę gościnności nalałam sobie i jemu po szklance wody, a potem usiadłam na przeciw. Przez dłuższy czas nic nie mówił, tylko mi się przyglądał. A ja bardzo chciałam usłyszeć od niego, że jest na tropie porywacza i lada dzień go odnajdzie, sprawiedliwość zostanie wymierzona, a Michał wróci do domu.

- O czym chciał pan ze mną mówić? - Zapytałam patrząc mu prosto w oczy. Wydawał się być zadowolony.

- Mów mi Daniel. Daniel Larsen. -  Tym razem posłał mi uśmiech w stylu mam na ciebie ochotę?.

- Vivienne Nowak - upiłam łyk wody.

- Śliczne imię, dla ślicznej dziewczyny.  - Był tak pewny siebie, że aż nie mogłam wyjść z podziwu.

- Dzięki. Do rzeczy. O co chodzi?

- Mam kilka pytań związanych z twoim kolegą. Jak się zachowywał przed wypadkiem? Był jakiś dziwny, czasem robił rzeczy dla ciebie niezrozumiałe? - Jego wyraz twarzy stał się poważny, mówił rzeczowym tonem. Głos miał głęboki, przyjemny dla ucha, kojarzący się z twardym facetem.

- Nie. Był całkiem normalny. Tak jak zawsze. Miły i przyjazny dla wszystkich. - Założyłam włosy za ucho. Wiedziałam, że on coś wie. Musiałam to tylko z niego wyciągnąć.

- Nie stawał się agresywny? - Zaczął notować.

- Nie. On nigdy za bardzo się nie złościł. Był spokojny. Możesz porozmawiać z jego rodzicami.  – Zaproponowałam.

-  Już to zrobiłem. Z tego, co zdążyłem się już, co nie, co dowiedzieć, nic nie widziałaś, ani nie słyszałaś. Ale może zauważyłaś coś istotnego. Może jakiś proszek albo zadrapania na ścianach. - Między brwiami pojawiła mu się zmarszczka. Wyglądał, jakby był zły.

- Nie słyszałam niczego, choć to dziwne, byłam na tym samym piętrze. A co do proszku to nie, nic nie widziałam. - Wróciłam myślami do mieszkania Michała. Ślady krwi. - Ale zaraz...

- Co takiego? - Uniósł brwi, jakby czekał aż powiem coś bardzo istotnego.

- Widziałam proszek, na klamce. Był żółty. - Teraz sobie uświadomiłam, że wcześniej to przeoczyłam, a może po prostu nie wydawało mi się to tak ważne. - Na drzwiach wejściowych od wewnętrznej strony.

- To wszystko, co chciałem wiedzieć. Dziękuję ci bardzo. Bardzo mi pomogłaś. - Miał już się zbierać do wyjścia. Dopił wodę i wstał.

- Daniel? Mogę o coś zapytać? - Wiedziałam, że teraz albo nigdy. Czułam, że już od jakiegoś czasu w tym siedzi.

- Tak, jeśli chcesz się ze mną umówić to bardzo chętnie - zaśmiał się, a ja rzuciłam mu spojrzenie w stylu „nawet jeżeli byłbyś ostatnim mężczyzną na świecie to bym się nie zgodziła”.

- Bardzo śmieszne. Czy to, co się stało Michałowi... Czy to ma związek z tymi wszystkimi porwaniami w kraju? Czytałam o nich w Internecie, wszystko dzieje się w podobnych okolicznościach. - Patrzyłam mu prosto w oczy, aby wybadać czy będzie mówił prawdę.

- Pracuję nad tym od dwóch miesięcy. Jeżdżę po całym kraju i wydaje mi się, że tak. Wszystkie ślady i okoliczności są do siebie bardzo podobne. Mam nadzieję, że uda mi się wreszcie rozwiązać tą sprawę i ludzie przestaną znikać od tak - strzelił palcami. A potem podał mi kartkę. - To mój numer, jeżeli będziesz chciała o czymś porozmawiać, zadzwoń.

- Dzięki to miło z twojej strony.  - Uśmiechnęłam się w końcu do niego. Wydał mi się godny zaufania. Mimo tej dziwnej próby poderwania mnie był w porządku. Choć zawsze wydawało mi się, że detektywi nie powinni się tak zachowywać w pracy. Z jednej strony na poważnie traktował pracę, ale nie zachowywał się, jak profesjonalny detektyw.

            Odprowadziłam go do drzwi. Jego chód był połączeniem wyluzowanego kowboja i pewnego siebie eleganta. W Danielu fajne było to, że nie zadawał pytań rzeczowym, nieprzyjemnym tonem. Żaden policjant jeszcze tak ze mną nie rozmawiał.  A takich rozmów ostatnio przeprowadziłam dość sporo. Uśmiechnęłam się do siebie i zapisałam jego numer w telefonie.

            Wieczorem znów chciałam wrócić do domu Michała, aby sprawdzić resztę pomieszczeń. Przygotowałam się, aż do momentu, kiedy rodzice zamknęli się w swojej sypialni. Założyłam ciemne ubranie, aby nikt mnie nie dostrzegł, a kiedy sprawdzałam czy rodzice zasnęli, zabrałam klucze do ich samochodu i wymknęłam się z domu. Stoczyła  samochód z podjazdu i kilka metrów dalej odpaliłam silnik. Nie chciałam, aby wiedzieli, że wymykam się z domu nic im o tym nie mówiąc. Nie wspominając o miejscu, do którego się wybieram. Gdyby wiedzieli, zaczęliby jeszcze bardziej się o mnie martwić i sądziliby, że szukam porywacza na własną rękę. I mieliby rację. Wtedy bardziej mieliby mnie na oku i częściej wypytywali o to co robiłam w ciągu dnia.

            Drzwi znów były otwarte. Weszłam po cichu. Było ciemno, ale zauważyłam, że ktoś w salonie świeci latarką. Wzięłam stojącą na stoliku mosiężną figurkę siekiery wbitej w kawałek drewna i zaszłam złodzieja od tyłu. Zamachnęłam się i walnęłam faceta, przynajmniej z budowy ciała tak wnioskowałam, prosto w łopatkę. Mężczyzna z głośnym jękiem upadł na podłogę, robiąc przy tym nie małe zamieszanie, latarka wypadła mu z dłoni. Szybko się po nią schyliłam i poświeciłam mu nią prosto w twarz. W drugiej ręce trzymałam w pogotowiu figurkę. Parsknęłam śmiechem. Jednak potem coś zaświtało mi w głowie.

- Czyli nie jesteś detektywem... - A już zaczęłam mu wierzyć.

- Nie, zajmuje się tą sprawą na własną rękę. Musiałem się podszyć pod detektywa, bo inaczej byś ze mną nie porozmawiała. - Podałam mu rękę, aby wstał.

- Więc nie nazywasz się Daniel Larsen? – Splotłam ramiona na piersi, nastawiłam się bojowo, aby wyciągnąć z niego prawdę.

-  Nie, tak naprawdę mam na nazwisko Lewandowski. – Patrzył mi prosto w oczy i wyglądał na takiego, który mówi prawdę.

- Wiedziałam, detektywi się tak nie zachowują, musisz jeszcze poćwiczyć. - Zaśmiałam się. On patrzył na mnie uważnie. Wiedziałam, co właśnie zaświtało mu w głowie.

- Co ty tutaj robisz? - Pociągnął mnie do wyjścia za rękaw bluzy. Nie wyglądał na zadowolonego. Musiałam z nim licytować, bo inaczej niczego bym od niego nie wyścignęła.

- Powiem ci pod warunkiem, że potem ty mi powiesz. - Chwilę się zastanawiał, a potem kiwnął powoli głową. - Musiałam coś sprawdzić. Byłam tu już dwa razy i za każdym razem wydawało mi się, że widzę Michała. Chciałam sprawdzić, czy tym razem też tak będzie. Po za tym, ta cała sytuacja nie może mi dać spokoju. A kiedy tu przychodzę, wydaje mi się, że robię to dla niego i w ten sposób spłacam dług wobec niego i jego rodziny. - Chwilę milczeliśmy, ale chciałam się dowiedzieć, co robi tu Daniel. - Twoja kolej.

- Może zacznę od tego, że jestem łowcą. - Spojrzałam na niego, czekając na wyjaśnienia. - Poluję na wszystko to, co wydaje ci się nierealne. Myślisz, że przywidział ci się ten chłopak? To prawdopodobnie był duch, co oznacza, że on nie żyje. - Spojrzałam na niego pełna obaw. Nie wierzyłam w to, co mówi.  A powiedział to bezwzględnym, twardym tonem.

- Kłamiesz, duchy nie istnieją. - Szepnęłam.

            Złapał mnie za ramię i zaciągnął do swojego auta. Posadził mnie na miejscu pasażera. Usiadł za kierownicą, ale nawet nie włożył kluczyków do stacyjki.

- Słuchaj. Nie uwierzysz w to. Wampiry, duchy, opętania, demony. To wszystko istnieje, a ja się zajmuje ich zabijaniem. Pamiętasz żółty proszek? To siarka, którą zostawił po sobie demon. Tego chłopaka porwał demon i prawdopodobnie już nie żyje. - Mówił to lodowatym tonem. Nie wierzyłam mu. Takie rzeczy nie istnieją, to tylko wymysł producentów filmowych.

            Przestraszyłam się tego, co mówi, jakby był obłąkany. Dla mnie było to szalone, a on mówił to tak poważnie, że zaczynałam w niego wątpić.  On naprawdę w to wszystko wierzył. Wyskoczyłam z samochodu i biegiem pognałam do swojego auta. Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu. Bezpieczna i z dala od  Daniela.

            Leżąc wieczorem w swoim łóżku znów zaczęłam zastanawiać się nad tym, co mi powiedział. To zupełnie niemożliwe. Zawsze uważałam, że duchy i tym podobne to totalne brednie. Nigdy żadnego nie widziałam, więc było to dla mnie niepojęte. Aby uwierzyć, musiałabym zobaczyć coś paranormalnego w innym razie próba przekonania mnie nie wchodziła w rachubę. Ale jeżeli on tak poważnie o tym wszystkim mówił to może faktycznie było to prawdą. Jednakże ciężko było mi w to uwierzyć skoro nigdy nic takiego nie widziałam, a nie wyglądało to tak, jakby próbował sobie ze mnie żartować. Po za tym nie było ku temu dobrych powodów, ponieważ zniknięcia ludzi nie są niczym zabawnym.

            Z drugiej jednak strony Daniel wyglądał na całkiem poważnego, gdy mi o tym opowiadał. Nie zachowywał się przy tym dziwnie. Poza tym, po co miałby się podszywać pod detektywa, aby ze mną porozmawiać. Czy chciał, abym traktowała go na poważnie? Zależało mu na rozwiązaniu tej sprawy? Może jedna z tych porwanych dziewczyn była dla niego ważna. Może, któryś z tych chłopaków był jego przyjacielem?

            Może powinnam mu jednak zaufać? Mógł być moją jedyną szansą na rozwiązanie sprawy Michała, odnalezienie go i ukojenie swojego sumienia. Tylko on zapytał mnie o istotne rzeczy. Nie ukrywał przede mną prawdy i powiedział mi wszystko wprost. Ale nie wiedziałam czy mogę mu ufać. W końcu opowiadał mi o rzeczach, w które nie wierzyłam. Powiedział mi o nich, mimo tego, że mogłam potraktować go, jak chorego psychicznie. Jeśli bym chciała, powiadomiłabym policję, że podszywa się pod detektywa. Przecież to jest karalne. Ale nic z tym nie zrobiłam. Miał w sobie coś prawdziwego, dlatego się wahałam. Musiałam coś z tym zrobić. Czyżby zaufał mi na tyle, że nie bał się mi o sobie opowiedzieć.

            Po pracy znów wybrałam się do tego domu. Z informacji, które otrzymałam, wiedziałam, że ta rodzina nie miała zamiaru więcej wracać do tego miejsca. Po drodze kupiłam lokalną gazetę. Mama powiedziała mi, że pojawił się w niej artykuł o tej rodzinie. Pisali, że zaatakował ich pewien mężczyzna. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Dla mnie było to zbyt naciągane. Cały materiał był napisany, jak wyssany z palca. Po za tym podświadomie brałam pod uwagę to, co mówił mi Daniel, a Dodatkowo pamiętałam o tej dziurze w ścianie. To nie była zasługa człowieka.

            Tym razem musiałam wejść oknem, które ku mojemu zdziwieniu było otwarte. Choć z drugiej strony było to bardzo możliwe, bo ostatnio go nie zamknęłam. Wspięłam się na dach ganku i weszłam do środka. Miałam nadzieję, że tym razem znajdę coś interesującego. Choć zdawałam sobie sprawę z tego, że ostatnim razem na nic nie natrafiłam, więc i tym razem mogło tak być.

            Wyszłam na korytarz. Krwi nie było. Wszystko zostało posprzątane, tylko wgniecenia w ścianie pozostały po całym tym zdarzeniu. W sumie nie wiedziałam, czego szukam. Ale kiedy w lustrze zobaczyłam odbicie Michała zrozumiałam, że dlatego tu przyszłam. To coś związanego z nim mnie tu prowadziło. Nie chciałam znaleźć dowodów sprawcy tych wydarzeń. Miałam nadzieję po raz kolejny spotkać tam Michała. Odbicie przyłożyło palec do tafli. Po ciele przeszedł mnie dreszcz. Nie wiedziałam, czego mogę się po tym spodziewać. Powolnym krokiem poszłam w tamtym kierunku. Odbicie coś pokazywało. Spojrzałam na ścianę, ale nic tam nie znalazłam. Nagle tafla pękła, a ja okropnie się przestraszyłam. Z krzykiem wyskoczyłam przez okno i w szybkim tempie znalazłam się na trawniku, a potem nie oglądając się za siebie uciekłam.

            Teraz zaczynałam wierzyć, że Daniel mógł mówić prawdę. Przerażało mnie to. Jeśli faktycznie tak było to cały świat żył w niewiedzy, ja w niej żyję. Aż do teraz. Chodziłam sobie bezbronna po świecie, nie zdając sobie sprawy z tego, że mogę w każdej chwili zostać opętana przez demona, zabita przez ducha lub ugryziona przez wampira. Mogłam stać się dla niego lodówką pełną krwi lub jednym z ich gatunku.

            Na przeciw mojego domu stał imponujący, czarny ford mustang. Taki stary rocznik, który nie miał jeszcze opływowych kształtów, podobnych do tych nowoczesnych aut. Zauważyłam kierowcę. Był nim Daniel. Udałam, że go nie widzę
 i szukam czegoś w torbie, byle bym nie musiała z nim rozmawiać. Nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację naszych poglądów. Jednak on sądził inaczej. Dogonił mnie i zatrzymał silnym szarpnięciem. Chciałam się wyrwać, ale mi na to nie pozwolił. Złapał mnie mocno za ramiona i ustawił naprzeciw siebie. Musiałam się z nim zmierzyć i wygrać to starcie. Nie mogłam pokazać, że się boję.

- Vivienne. Chciałem cię o coś zapytać. Wiem, że możesz mi pomóc. Mówiłaś, że widziałaś  Michała.  Co ci mówił? - Spojrzał mi głęboko w oczy. Po raz kolejny postanowiłam się z nim licytować.

- Najpierw ty odpowiesz na kilka moich pytań. - Otworzyłam drzwi kluczem i zaprosiłam go do domu.

- Nie dajesz tak łatwo za wygraną. Prawda? - Oblizał usta i uśmiechnął się dziwnie.

- Tak. Jeśli chcesz, żebym ci pomogła, ty też musisz mi pomóc. - Usiedliśmy w kuchni naprzeciw siebie.

- Dobra, co chcesz wiedzieć? - Przekładał telefon z ręki do ręki.

- Czemu się tym zajmujesz? - To pytanie chciałam mu zadać już poprzednim razem.

- To prywatna sprawa. Po za tym to mój sposób na życie. Nigdy nie pracowałem. Polowanie to moja profesja. W tym jestem dobry. - Odniosłam wrażenie, że mówi prawdę.

- Co dokładnie robisz? Na czym polega twoja "praca"? - Zrobiłam palcami cudzysłów w powietrzu.

- Tropie to, co nadnaturalne, a potem usuwam to z naszego świata. Odprawiam egzorcyzmy, ratuję ludzi. - Wzruszył ramionami. Dla niego to była codzienność, przynajmniej tak to brzmiało w jego ustach.

- Ile jest tego na świecie? – Bałam się odpowiedzi, ale starałam się być silna.

- Miliony. W ciągu całego życia nie uda mi się wszystkich zabić. Nikomu się nie uda. Zabijasz jednego, pojawia się nowy. To zamknięte koło. Mogę jedynie chronić ludzi. - Na chwilę się zamyślił.

- Czemu postanowiłeśœbyć łowcą? - Przerwałam milczenie.

- Moi rodzice nauczyli mnie wszystkiego. Dzięki nim jestem tak dobry. A teraz niestety nie żyją. - Powiedział to w taki sposób, że nie chciałam go o nich pytać. - Ale koniec tym. Teraz ty odpowiesz mi na kilka pytań.

- Dobra, odpowiem ci pod pewnym warunkiem. - Wpadłam na pomysł, który jemu ani moim rodzicom się nie spodoba.

- Nie. Spełniłem twój warunek. Powiedziałem ci to, co chciałaś  wiedzieć. Teraz ty musisz dotrzymać słowa.  – Był pewny, że tymi słowami nakłoni mnie do mówienia.

- Powiem ci wszystko, co będziesz chciał wiedzieć. Ale zabierzesz mnie ze sobą. Chcę zobaczyć, jak zabijasz demona, który odebrał życie Michałowi. - Byłam bezkompromisowa. Nawet jego uroczy uśmiech w tym momencie by nie zadziałał.

- Nie. Będziesz dla mnie tylko problemem. Musiałbym cię cały czas pilnować, a opiekuńczość nie jest mocną stroną mojego charakteru. - Uśmiechnął się szeroko. Był pewny, że wygra.

- W takim razie niczego się ode mnie nie dowiesz. Taki mam warunek. Jeżeli go nie spełnisz, również tego nie zrobię. - Uśmiechnęłam się cwaniacko. Nie tylko on potrafił taki być.

- Nie uważasz, że to nieuczciwe z twojej strony? Warunek był inny. - Zmarszczył brwi.

- Tak, ale ja tu rozdaje karty i chcę jechać z tobą. - Wstałam od stołu. – Zmieniłam warunek.

- Dobra, ale nie mów, że nie ostrzegałem przed tym co zobaczysz. - Wyciągnął dłoń w moją stronę, uścisnęłam ją. - Powiesz mi o wszystkim, co widziałaś, a ja zbiorę cię ze sobą w drogę. Ale jak tylko zabiję tego demona, wracasz do domu. Zgoda?

- Umowa stoi. - Ponownie usiadłam na przeciw niego. – Chcę tylko dowiedzieć się, co ten szmaciarz zrobił z Michałem.

- A teraz mów. - Ponaglił mnie ostrym tonem.

- Dobra. Weszłam do tego domu. W lustrze zobaczyłam Michała, ale nie było go nigdzie. Tylko on był w lustrze. Pokazał mi ścianę, ale nic na niej nie było. A potem lustro się rozbiło i uciekłam.

- Tylko tyle? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem unosząc prawą brew.

- Nie obiecywałam ci sensacji. - Prychnęłam, a on się zaśmiał.

- W takim razie nic nie mam... - Wstał od stołu. - Nie zerwę umowy. Obiecałem ci. Jeżeli będziesz chciała pogadać znajdziesz mnie w Hotelu Schumannów. Masz mój numer, nie wybieraj się do tego domu sama, bo może ci się coś stać.

- Dobra - burknęłam. Traktował mnie jak dziecko.

            Odprowadziłam go do drzwi. Posłał mi przyjemny uśmiech i wsiadł do samochodu.  Nie odjechał od razu, przez chwilę patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.  Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Co też mnie podkusiło?.. W jednej chwili zaświtał mi w głowie pomysł, żeby z nim pojechać. Teraz wątpiłam w siłę swojego charakteru. Mogłam się przestraszyć przy pierwszej lepszej okazji i uciec albo co gorsza zginąć. Nie było możliwości, abym się wycofała. Chciałam spłacić dług wobec Michała. Daniel uświadomił mnie, że on nie żyję, nie wiedzieć dlaczego, wierzyłam mu. Chciałam, aby Michał zaznał spokoju. Czułam potrzebę, żeby się zemścić, sprawić, aby ten demon cierpiał.

            Jednak na razie miałam inne zmartwienie. Musiałam okłamać rodziców. Zrobić to tak skutecznie, aby mi uwierzyli i pozwolili jechać z Danielem. Jeśli byłoby to konieczne po prostu spakuje sie i wyjdę. Nie było możliwości, abym została. Jedyny wybór jakiego mogłam dokonać to czy załatwić to po dobroci, czy szantażem. Wiedziałam, że sprawie im wiele przykrości, ale musiałam to zrobić. Dzięki Danielowi mogłabym się nauczyć bronić przed ewentualnym paranormalnym zagrożeniem. Potrafiłabym ochronić rodziców i bliskich.

            Ubrałam skórzaną kurtkę i wyszłam z domu. Chciałam o tym z kimś porozmawiać,   zanim powiem to rodzicom. Postanowiłam pójść do mojej jedynej przyjaciółki i z nią to omówić.

            Zapukałam do drzwi, usłyszałam ruch po drugiej stronie. Szczęknął zamek i drzwi sie otworzyły. W progu stała moja przyjaciółka Milena. Znałyśmy się od szkoły podstawowej, ale dopiero kilka lat temu poczułyśmy tą więź przyjaźni. Nie biegłam do niej z każdym problemem, ale kiedy potrzebowałam pomocy ona służyła mi dobrą, mądrą radą.

Posłała mi uśmiech, weszłam do środka. Poszłyśmy do jej pokoju. Usiadłyśmy obok siebie na łóżku, chwilę zastanawiałam się, jak jej to wszystko opowiedzieć. O wyjeździe chciałam ją powiadomić w jak najdelikatniejszy sposób, bo wiedziałam, że ciężko jej będzie to przyjąć do siebie.

            Opowiedziałam jej o wszystkim wyłączając widzenie ducha Michała, tego że Daniel jest łowcą, a nie detektywem, pomijając kwestię jego pracy. Mimo okrojenia tych faktów historyjka wyszła całkiem prawdziwa. Jak się okazało, Daniel zdążył już ją odwiedzić. Skomentowała go, jako najprzystojniejszego, najseksowniejszego detektywa, jakiego widziała. Pominęłam to, że nigdy w życiu nie widziała żadnego detektywa, a Daniel wcale nim nie był.

            Powiedziałam jej, że chcę wyjechać z Danielem, aby dojść do prawdy na temat Michała. Przedstawiłam jej sytuację zaginięciami ludzi w całej Polsce, dlatego miałam wyjechać. Ponieważ było to powiązane z Michałem, a Daniel miał nadzieję na to, że inni powiedzą mu coś więcej i będzie mógł go znaleźć, a ja z radością będę mogła patrzeć na wykonanie wyroku.

            Milena było oczywiście zszokowana tym co jej powiedziałam, nie wierzyła, że znajdę w sobie tyle siły, aby się z tym skonfrontować, ale trzymała za mnie kciuki. Twierdziła, że to totalne szaleństwo, mimo wszystko była ze mną. A potem ją niby olśniło. Dopatrzyła się "drugiego dna", że niby chcę jechać z Danielem, bo mi się podoba. Zaznaczyła, że wie jaki jest mój ideał faceta, a Daniel jak najbardziej się w niego wpasowywał. Nie kryłam, że jest atrakcyjny i nawet w moim typie, ale nic, kompletnie nic nie pociągało mnie w jego osobowości. Tak więc zaprzeczyłam ostro.

            W drodze powrotnej do domu, układałam historyjkę dla rodziców. Ich samochód stał już pod domem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Oboje siedzieli przed telewizorem i oglądali film o wampirach. Pomyślałam o tym, że istnieją na prawdę i przeszedł mnie dreszcz. Ludzie byli w nieustannym niebezpieczeństwie ze strony istot nadprzyrodzonych.

- Mamo, tato. Muszę wam o czymś powiedzieć. - Zasłoniłam im telewizor, aby skupili się na mnie.

- Tylko nie mów mi, że jesteś w ciąży. - Szepnęła mama. Oczy ze strachu mocno jej się powiększyły.

- A niby z kim? Michał nie żyje.- Westchnęłam ze smutkiem. Ciężko mi było o tym mówić.

- Nie wiesz tego. - Tato próbował mnie pocieszyć.

- Rozmawiałam z Danielem. - Rodzice popatrzyli na mnie zdziwienie. Szybko wyjaśniłam. - Z tym detektywem. Mówi, że ma osiemdziesiąt procent pewności, że Michał już nie żyje.

- Jest jeszcze dwadzieścia procent szans. - Nie wiem czy pocieszała siebie czy mnie.

- Wracając do Daniela. Wyjeżdżam z nim. - Spojrzeli po sobie, a potem na mnie. Oczy mieli wielkości pięciozłotówek. - Zgodził się, abym towarzyszyła mu w śledztwie. Chcę mieć pewność, że zrobiłam wszystko, aby odnaleźć Michała. Tylko to pomoże mi oczyścić sumienie.

- Kochanie to przecież nie twoja wina...

- Może i nie mamo, ale chcę z nim jechać. Postanowiłam. Nie jestem już dzieckiem. Mogę o sobie decydować. - Przerwałam jej. Wzięłam głęboki wdech, a wtedy tato dorzucił kilka słów.

- Nie masz zamiaru pracować? Porzucisz tak wszystko? - Tato jak zwykle interesował sie przede wszystkim pracą.

- Może zostanę detektywem tak, jak Daniel. Tego jeszcze nie wiem. - Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju.

7 komentarzy:

MałaMotywacja pisze...

Fabienn, bardzo się cieszę, że znów zaczynasz pisać :)
Mam nadzieję, że to będzie tak samo ciekawe jak Kochać By Żyć.
czekam na powiadomienie o nowej notce!
Pozdrawiam :*

ThisOther pisze...

Na początku chciałam podziękować za odwiedzenie mojego bloga i jego skomentowanie. Cieszę się, że Ci się spodobało, to dla mnie wiele znaczy. Co do twojego opowiadania, aż brakło mi słów... Z początku myślałam, że to kolejne romansidło, że znowu same szczęśliwe sceny i czułe słówka, jednak gdy przeczytałam do końca doszłam do wniosku, że to całkiem inne opowiadanie. Demony, wampiry...uwielbiam takie opowiadania i książki, od kiedy powstała saga "Zmierzchu". Twoje opowiadanie trzyma w napięciu i to jest naprawdę fascynujące. Czekam oczywiście na dalsze rozdziały, bo jestem ciekawa jak dalej potoczy się historia i co podpowie Ci Twoja wyobraźnia ;}
A także zapraszam na swojego bloga,

www.love-overcome-all.blog.onet.pl

ThisOther pisze...

Cześć . Jeśli nadal ciekawią Cię losy głównej bohaterki Melanie, która spadła na samo dno zapraszam na mojego "nowego" bloga.
Zmieniłam adres z www.love-overcome-all.blog.onet.pl na www.love-a-winner.blogspot.com
Teraz będę pod tym adresem, tamten usuwam ;]
Serdecznie zapraszam.
Prosiłabym o informowanie o kolejnych rozdziałach ;]

akiira pisze...

na początek, chciałam Ci podziękować za miłe słowa. fajnie jest przeczytać coś takiego od kogoś, kto zna się na rzeczy. ;) mam nadzieję, że kolejne części również Ci się spodobają, będę się starała. ^^
a tak nawiasem, muszę zacząć czytać od początku Twoje opowiadanie, bo mnie niesamowicie zaintrygowało. i jeśli pozwolisz, to dodam Cię do ulubionych, hm? :)

Kropka. pisze...

Łał!
To jest świetne!
Bardzo fajnie napisane, trzyma w napięciu. Mam nadzieję, że szybko dodasz drugi rozdział, bo ciekawość mnie zżera i nie mogę się doczekać ;D.

ThisOther pisze...

Na moim blogu
www.love-a-winner.blogspot.com pojawił się 3 rozdział ;] Zapraszam do przeczytania. A tak przy okazji, dodałam cię do polecanych blogów ;]

2ndheartbeat pisze...

To jest swietne! Chwile trzymające w napięciu :) Dziękuję bardzo za komentarz i wyrażenie swojej opinii. Bardzo to doceniam i jeżeli nadal interesują Cię dalsze losy Patrycji i Gabriela, to zapraszam na:


http://secondheartbeat.uchwycone-chwile.pl