Spędzałam z Michałem kolejny
przyjemny sobotni wieczór. Siedzieliśmy u niego w domu. Z racji tego, że padał
deszcz, co we wrześniu jest całkiem normalne, a także, dlatego, że jego rodzice
znów wyjechali za granicę, a moi tylko by nam przeszkadzali. Cieszyłam się, że
mogliśmy pobyć sami. Całkiem dobrze się nam układało, miałam nadzieję, że w
niedalekiej przyszłości zostaniemy parą. Wspaniale się ze sobą
dogadywaliśmy, a każda wspólnie spędzona chwila była niebywale przyjemna.
Cieszyłam się, że wreszcie trafiłam na chłopaka z zainteresowaniami podobnymi
do moich, mieliśmy dużo wspólnego, a co za tym idzie, znajdowaliśmy tematy do
nieustannej rozmowy.
Michał pod żadnym względem nie
zbliżał się charakterem ani wyglądem do mojego ideału mężczyzny, ale mimo
wszystko miał w sobie coś interesującego, coś co sprawiało, że w jakiś
dziwaczny sposób pasowaliśmy do siebie. Jego pewność siebie była trochę
zaniżona, nie spoglądał rozmówcom w oczy z wyjątkiem mnie. Nigdy przesadnie nie
dbał o swój wygląd, ale mimo to w dalszym ciągu był na swój sposób atrakcyjny.
Odkąd pamiętam zawsze fascynowali mnie
twardzi mężczyźni, dla których nic nie jest przeszkodą nie do
ominięcia. Który bez wahania stanąłby w mojej obronie w razie
niebezpieczeństwa. Z nim było inaczej. Był raczej wątłej budowy, ale bynajmniej
nie był zabiedzony.
Przyjaciółka czasem pytała mnie dlaczego
spędzamy tyle czasu razem skoro kompletnie nie byliśmy do siebie podobni. Ale
nie wiedziała, jak fascynujące rozmowy prowadziliśmy wieczorami.
Pocałowałam go przelotnie w usta, mimo
tego, że odsunęłam się od niego dobrą chwilę temu, nadal miał zamknięte oczy,
uśmiechał się. Leżał na łóżku z rękoma zaplecionym pod głową i oczekiwał
kolejnej dawki przyjemnych pieszczot.
- Gdzie się wybierasz? - Uznał, że sie z nim bawię. Chciał za mną wstać,
ale mu na to nie pozwoliłam.
- Muszę skoczyć do toalety. Poczekaj na mnie chwilę. - Wyszłam z pokoju.
Łazienka znajdowała się na końcu korytarza, sypialnia zaś na początku.
Weszłam
do pomieszczenia, załatwiłam to, co miałam zrobić i podeszłam do umywalki.
Umyłam dłonie. Spojrzałam w lustro, przejechałam palcem pod oczami, aby zetrzeć
resztki tuszu. Z kieszeni wyjęłam błyszczyk i pomalowałam nim usta,
pachniał malinami. Przeczesałam palcami długie, ciemne, falowane włosy.
Wróciłam do sypialni, Michała nie
było, pościel leżała zrzucona na podłodze i skotłowana. Obok niej znajdowała
się koszulka. Wiedziałam, że jest gdzieś w domu, może chciał się trochę
powygłupiać albo coś zmusiło go do zejścia na dół, ale nie słyszałam, żeby ktoś
dzwonił do drzwi.
- Michał?! Bawisz się ze mną? Nie chowaj się! - Zaśmiałam się. Otwierałam
wszystkie drzwi po kolei, ale nigdzie go nie było. Nie odpowiadał na moje
nawoływania. Sądziłam, że to zabawa, a gdy go znajdę dostanę nagrodę.
W
podskokach zeszłam na dół, zajrzałam do kuchni, ale tam również go nie było.
Przeszłam przez korytarz i zajrzałam do salonu. Z lekkim opóźnieniem
skojarzyłam, że coś mignęło mi na korytarzu. Niepewnym krokiem wróciłam
przedpokoju. Na dywanie była krew. Serce mocniej mi zabiło, a potem
gwałtownie zwolniło. Żołądek podskoczył mi do gardła, a po ciele
przeszedł mi dreszcz. Zakryłam usta dłońmi. Miałam chwilowe zaciemnienie, nie
wiedziałam, co powinnam zrobić. Przestraszyłam się nie na żarty. Wzięłam kilka
głębokich wdechów, aby unormować pracę serca. Wyjęłam z kieszeni telefon.
- Halo? Chciałam zgłosić, że w domu przy ulicy Jaśminowej siedem u mojego
chłopaka znalazłam ślady krwi. - Miałam roztrzęsiony głos, ale starałam się
jasno myśleć.
- Jak to się stało? - Kobieta po drugiej stronie zapytała rzeczowym tonem.
- Nie wiem, poszłam do toalety, a kiedy wróciłam, jego już nie było.
Przeszukałam cały dom, ale znalazłam tylko ślady krwi. - W oczach miałam łzy. Myślałam
o najgorszym.
- Na pewno nie ma go w domu? - Zapytała ponownie. Czułam, że robi ze mnie
wariatkę.
- Nie! Po prostu proszę tu kogoś przysłać. - Dodałam spokojniej.
Nie
chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogłoby mu się coś stać, mimo tego, że
krew nie były zbyt dobrym omenem. Stanęłam w kącie przedpokoju, jak najdalej od
krwi i czekałam, aż pojawi się, ktoś z policji. W mojej głowie
nieproszone pojawiały się czarne scenariusze. Nie chciałam dopuścić do siebie
złych myśli, ale napływały niekontrolowanymi lawinami. Byłam roztrzęsiona,
bałam się, że cała odpowiedzialność za to zdarzenie spadnie na mnie, a przecież
nie chciałam dla niego źle. Zależało mi na nim.
Piętnaście minut później, ktoś
zapukał do drzwi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płakałam. Myślałam
tylko o tym, aby nic mu się nie stało. Drzwi się uchyliły i do środka wszedł
starszy mężczyzna ubrany w mundur. Spojrzał na mnie oszołomiony. Ominął ślady
krwi tak, aby nic nie zatrzeć ani nie uszkodzić nic co pomogłoby w znalezieniu
Michała.
- Nic pani nie jest? - Podszedł do mnie. W drzwiach stała
kobieta. Zgłaszała, coś przez radio. - Czy coś się pani stało?
- Nie, ale jego tu nie ma. Był, a kiedy wróciłam... - Szlochałam coraz
głośniej. Czułam smutek. Tuż za drzwiami działa się mu krzywda, a ja nawet tego
nie zauważyłam.
- Spokojnie, opowie nam pani wszystko, a potem odwieziemy panią do domu. –
Posłusznie wstałam i wyszłam za nim z domu.
Tydzień
po wydarzeniach w domu Michała, jego rodzice postanowili go sprzedać. Za
pieniądze, które zarobili, kupili dom w innej części miasta. Mieli nadzieję, że
policja go odnajdzie, ale jak na razie im się to nie udało. Nie było po nim
żadnego śladu, stwierdzili, że prawdopodobnie go nie znajdą. Ale ani ja, ani
jego rodzice nie chcieliśmy dać za wygraną. Rozwiesiłam w mieście setki
plakatów. Przez rodziców Michała została wyznaczona nagroda za jakiekolwiek
wskazówki. Zgłaszało się wielu ludzi, ale tak naprawdę nikt nic konkretnego nie
wiedział i nie zapowiadało się na to, że na coś natrafimy.
Mimo
tych wydarzeń trzymałam się całkiem dobrze. Zawsze wydawało mi się, że utraty
kogoś bliskiego nie można tak łatwo przeżyć. Myślałam, że to niekończący się
smutek, cierpienie i rozpacz. Może po prostu nie chciałam do siebie dopuścić,
że mogłabym go stracić, bo dalej miałam nadzieję, że nic mu nie jest i wreszcie
go odzyskam.
Postanowiłam wrócić do tego domu, dopóki
nikt się tam nie wprowadził i poszukać, jakichś śladów. Czułam potrzebę
działania na własną rękę. Nie chciałam siedzieć bezczynnie i liczyć na niezbyt
skuteczną policję, bez ich pomocy wiedziałabym tyle samo co teraz, a może nawet
więcej. Zaczynałam wątpić, czy kiedykolwiek uda im się coś zrobić, a może
trzeba było zainteresować się pomocą osób trzecich, które będą bardziej
skuteczne, jak na przykład detektyw.
Miałam klucz do tylnich drzwi, więc
bez problemu weszłam do środka. Musiałam uważać, żeby nikt mnie nie zobaczył i
nie pomyślał, że próbuje, coś ukraść. Od razu po przekroczeniu progu, poczułam
się dziwnie. W środku było pusto, nie czułam obecności Michała. Cisza, jaka
panowała we wnętrzu budynku była niepokojąca. Na karku włosy stanęły mi
dęba. Było mi słabo. Pierwsze emocje
minęły, więc nie płakałam.
Powoli przeszłam
przez kuchnię, weszłam po schodach, a potem do jego pokoju. Pomieszczenie było
puste, nie znalazłam w nim ani jednego przedmiotu należącego do Michała. Gdyby
choć jeden przedmiot został w pokoju, jakoś bym się odnalazłam, a tak było
całkowicie obce, nie spostrzegłam w nim nic, co by przypominało o jego
mieszkańcu.
Zbliżyłam
się do okna, ale nic nie znalazłam, skierowałam się do wnęki. Otworzyłam
drzwiczki, w lustrze zobaczyłam Michała, wyglądał na przerażonego, miał siną
twarz. Serce szybciej mi zabiło, poczułam jak przez ciało przechodzi piorun.
Odwróciłam się gwałtownie, ale w miejscu, w którym spodziewałam się go zobaczyć
na podłodze znajdował się szarawy ślad, jakby ktoś naniósł ziemi. Byłam
święcie przekonana, że podłoga była czysta. Sprawdziłam podeszwy swoich butów,
ale nie znalazłam na nich, ani odrobiny błota czy ziemi.
Przestraszyłam
się, nie szukając niczego więcej, uciekłam z domu jak najszybciej. Nie
wiedziałam, czy to, co zobaczyłam było przywidzeniem, wyglądał tak realnie. A
jednak wcale go tam nie było. A może chciałam go zobaczyć, a mój mózg płatał mi
figle.
Wróciłam
do domu z postanowieniem, że nigdy więcej tam nie pójdę, musiałam się pogodzić
z tym, że nie znajdę odpowiedzi na to, dlaczego Michał zniknął. Mimo usilnych
starań, aby przypomnieć sobie okoliczności tego zdarzenie, nic z tego nie
wychodziło. Nie słyszałam żadnych krzyków, odgłosów walki, nikt nie wchodził do
domu, nikt nie wychodził. Tak jakby coś go omamiło i sam, cicho spokojnie
wyszedł z domu, nic mi o tym nie mówiąc. Nie dając znaku życia. Ale w takim
razie skąd pojawiły się ślady krwi na dywanie w korytarzu? To pytanie nie
dawało mi spokoju. Badania wykazały, że bez wątpienia była to krew Michała.
Nerwowo
chodziłam po pokoju nie mogąc się uspokoić. Byłam sfrustrowana, ponieważ nie
mogłam zrozumieć, dlaczego padło akurat na niego. Przecież nie miał wrogów był
bezkonfliktowy, wszyscy mogli na nim polegać i każdy miał do powiedzenia o nim
coś dobrego. Więc kto mógł chcieć to zrobić i jaki miał motyw?
Usłyszałam pukanie do drzwi,
zanim zdążyłam, coś powiedzieć, otworzyły się. W progu stanęła moja mama. Byłam
jej młodszą kopią, każdy nam to mówił. Miałyśmy równie ciemne i kręcone włosy,
tak samo zielone oczy i podobne figury. Jeśli miałabym wyglądać w jej wieku tak
samo, jak ona to mogłam dziękować za rodzinne geny.
- Kochanie, znów się zadręczasz? - Oparła się ramieniem o framugę drzwi.
- Nie, po prostu staram się zrozumieć, jakim cudem nic nie usłyszałam.
Mamo, przecież byłam na tym sam piętrze, co on! - Byłam wściekła na siebie.
- Policja mówiła, że zszedł na dół, bo ktoś dzwonił do drzwi. -
Widziałam, że się o mnie martwi, mimo tego, że codziennie się uśmiechała to jej
oczy wcale nie pokazywały, że wszystko jest dobrze.
- Już ci mówiłam, że nie słyszałam, żadnego dzwonka. Było cicho. On na
pewno nigdzie nie schodził. - Westchnęłam, męczyło mnie to, że nikt nie słuchał
tego, co mówię. Każdy usilnie starał mi się wmówić, że to, co się stało wcale
nie jest moja winą.
- Kocham cię - była wobec tego wszystkiego bezradna. Nie mogła nic innego
wymyślić, aby mnie pocieszyć. A ja wcale tego nie potrzebowałam. Chciałam
wyjaśnienia całej tej poronionej sytuacji.
Popatrzyłam
na nią jednoznacznie. Nie musiała cały czas przy mnie być, mimo wszystko
radziłam sobie z tą sytuacją, a pytanie "Jak się czujesz?" czy
mówienie, abym się nie dręczyła, wcale nie pomagają. Chciałam tylko poznać
prawdę.
Teraz
jednak zastanawiałam się nad tym, czy to, co zobaczyłam w domu Michała było
przywidzeniem. Może on próbował w ten sposób coś mi powiedzieć. Nie, to było
niedorzeczne, przecież duchy nie istnieją. Po prostu naoglądałam się zbyt wielu
seriali i filmów o tej tematyce. Zaczynałam wariować, ale szukałam
jakiegokolwiek wytłumaczenia na to, co widziałam. Nawet, jeżeli nie było ono w
ogóle prawdopodobne.
Siedziałam
w kuchni jedząc śniadanie. Rodzice poszli do kościoła. Już dawno odpuścili
sobie namawianie mnie do tego, abym się tam z nimi udała. W moich oczach nie
wyglądało to tak, że Bóg miał być miłosierny dla wszystkich ludzi,
skoro tak bardzo ich kochał. Po prostu nie wierzyłam w księży. Dla mnie byli
hipokrytami, którzy mówili, nie wolno ci tego robić, bo to grzech, nie wolno
tamtego, ponieważ to również grzech. A sami tak postępują, wiec w jaki sposób
mam czerpać z nich przykład skoro sami nie zachowują się poprawnie? Nie jestem
przeciwna temu, aby mieli rodziny lub większe prawa, ale nie mogli żyć w
zakłamaniu.
W dodatku pogoda nie była zbyt przyjemna.
Ciągle padało, niebo nieustannie było zachmurzone, chciałam, aby wreszcie
wyszło słońce. Miałam wrażenie, że pogoda dostosowuje się do mojego humoru i
nieustannych myśli. Byłam zmęczona ciągłym zastanawianiem się nad tą sytuacją.
A jednak, gdy chciałam choć na chwilę o tym zapomnieć, sumienie mi na to nie
pozwalało. W mojej głowie pojawiało się poczucie winy i niedokończenia ważnych
spraw.
Minął miesiąc od zaginięcia Michała.
Policja nie dawała szans na znalezienia, dlatego zawiesili tą sprawę. Jego
rodzice ledwo się trzymali. To był ich jedyny, ukochany syn. Ciężko było na
nich patrzeć, z dnia na dzień wyglądali coraz gorzej. Starałam się ich
odwiedzać i podnosić na duchu. Wydawało mi się, że po części jestem temu winna,
że go z nami nie ma. Dlatego próbowałam im
to jakoś rekompensować Chodź w niewielkim stopniu. Byłam im wdzięczna za to, że
nie traktowali mnie z góry. Za każdym razem, kiedy ich odwiedzałam czułam się
potwornie winna, jednakże oni nigdy nie obarczali mnie odpowiedzialnością za
zniknięcie ich syna. Niejednokrotnie mówili, że mnie za nic nie winią.
Cieszą się, że chociaż mi nic się nie stało.
Otworzyłam
lokalną gazetę na trzeciej stronie. Od razu trafiłam na wstrząsający artykuł. W
domu Michała, który od kilku dni zamieszkiwała młoda rodzina, doszło do
tragicznych wydarzeń. Mężczyzna został dotkliwie pobity, a jego żona trafiła do
szpitala, dziecku na szczęście nic się nie stało.
Po
plecach przeszedł mi dreszcz. Czułam, że to nie przypadek. Związałam włosy,
ubrałam trampki, zarzuciłam kurtkę na ramiona. Musiałam ponownie dostać się do
tego domu. Pamiętałam o tym, co zobaczyłam tam ostatnim razem, ale tłumaczyłam
to, jako zmęczenie, strach i tęsknotę za Michałem. To, że go tam zobaczyłam,
było zwyczajnym przywidzeniem. Niczym więcej.
Wsiadłam do samochodu rodziców i
pojechałam do tego domu. Nie wysiadłam z auta od razu. Siedziałam w nim patrząc
na budynek. Za każdym kolejnym razem było mi łatwiej tam wchodzić. A smutek po
zniknięciu Michała słabł.
W dalszym ciągu miałam klucze, ale
jak się okazało, wcale mi się nie przydały. Zamki zostały wymienione, jednak
drzwi i tak były otwarte.
Musiałam
być bardzo cicho, w końcu ktoś mógł być w środku i szukać czegokolwiek. Na
schodach znalazłam ślady krwi, kilka kwiatków zostało zrzuconych, doniczki
rozbite, a ziemia rozsypana. Nie depcząc niczego udałam się na górę, przez
chwilę wydawało mi się, iż znów widzę Michała, ale odgoniłam tę myśl od siebie
tak szybko, jak się pojawiła.
Pokój,
który kiedyś zajmował Michał, został przerobiony na dziecięcy. Wyglądało to o
wiele lepiej niż puste pomieszczenie, ale też nie wzbudziło we mnie tak wielu
negatywnych emocji, jak za pierwszym razem.
Nie znalazłam w nim żadnych śladów,
za to w korytarzu był totalny bałagan. Na ścianie i podłodze była krew,
jakby coś ciągnęło swoją ofiarę po podłodze. Ślady szły ku schodom.
Czułam dreszcze na całym ciele, ale doprowadziłam się do porządku. Drzwi do
sypialni były uszkodzone, szafa rozbita, a w ścianie było spore wgniecenie.
Jakby ktoś z nadludzką siłą rzucił w nią czymś sporym, jak na przykład
człowiek. Ale kto mógł jej mieć na tyle, aby tak bardzo uszkodzić ceglaną
ścianę? Żaden, nawet najsilniejszy mężczyzna nie jest w stanie tego dokonać.
Więc co mogło to być?
Na
dole usłyszałam jakieś dźwięki, musiałam uciekać. Otworzyłam okno, już kiedyś
uciekałam od niego w ten sposób, gdy niespodziewanie przyjechali jego rodzice.
Zeskoczyłam na daszek ganku, a potem zwinnie zsunęłam ze słupka. Nie oglądając
się za siebie szybko uciekałam. Wsiadłam do samochodu i odjechałam, aby nikt nie
powiązał mnie z włamaniem do środka.
Usiadłam
przy stole, jak gdyby nigdy nic. Odrzucałam gazetę na bok i dokończyłam
śniadanie. Myślami cały czas byłam w tamtym domu. Ktoś oprócz mnie również
starał się znaleźć odpowiedź na niezadane pytanie. Kto mógł być tak okrutny,
aby pobić tych ludzi? Komu zależało na zniszczeniu młodej
rodziny? Czy to ta sama osoba, która porwała Michała? Jeżeli tak to,
może będzie próbować zabić innych. Czy miasto powinno się bać? A może to
dotyczyło tylko tego domu?
Pozmywałam
po sobie. Usiadłam przy laptopie, aby poszukać odpowiedzi. Pierwsze, co
sprawdziłam to podobne zdarzenia w Gdańsku na przestrzeni kilku lat. Niestety
nie znalazłam nic takiego. Oczywiście było kilka zaginięć, ale nie odbywało się
to w takich okolicznościach, jak w przypadku Michała. Nic, co mogłoby mi pomóc.
Nie było żadnych wskazówek dzięki, którym mogłabym podążyć krok dalej.
Zatrzymałam się w martwym punkcie, a jedyne co mogło mi pomóc to ten dom.
Niezrażona
poszukiwaniami, wpisałam w wyszukiwarkę adres domu. Był świeżo
wybudowany, a wcześniej stał tam sklep. Okolica była spokojna, żadnych
wskazówek. Sprawdziłam także, przypadki seryjnych porywaczy w Gdańsku. Nic, ale
natrafiłam na coś innego. Materiał, w którym było opisane jak w podobnych
okolicznościach znikają członkowie rodzin, zazwyczaj młodzi, którzy nie
ukończyli jeszcze dwudziestego piątego roku życia. Tylko ten trop łączył
wszystkie te osoby. Prawdopodobnie Michał również padł ofiarą tego samego zbrodniarza.
Chłopak,
który wyszedł przed dom wieczorem, aby wyrzucić śmieci. Znaleziono ślady krwi,
nic więcej. Nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział. Po miesiącu poszukiwań
i prowadzenia dochodzenia, zaprzestano działań. Wydarzyło się to rok temu, a
ciała nie znaleziono do tej pory. Był pierwszą osobą, która zniknęła w tej
serii niewyjaśnionych wydarzeń. Prawdopodobnie od niego wszystko się zaczęło.
Kolejne wydarzenia, miesiąc po chłopaku zaginęła dziewczyna, dwadzieścia jeden
lat. Brała prysznic, rodzice zdziwili się, że siedzi w łazience dwie godziny.
Weszli do łazienki, nie znaleźli nic oprócz krwi. Dziewczyny nie odnaleziono.
Nie było słychać walki, nie widziano porywacza.
Podobne
zdarzenia działy się miesiąc w miesiąc. Wyglądały na powiązane ze sobą, a
policja nic z tym nie robiła, nie widzieli podobieństw. Uważali, że wiek ofiar
to po prostu zbieg okoliczności, bo przecież cały czas ktoś znika. Podejrzewali
początkowo, że to sekta, ale ten trop nigdzie ich nie doprowadził, dlatego
przerwali poszukiwania.
Co
miesiąc jacyś rodzice, żona, mąż czy dzieci przeżywali taki sam koszmar jak ja,
a oni nic z tym nie robili. Byłam zła na policję, nie działali. Gdyby, choć
trochę się przyłożyli, wiedzieliby, że to nie przypadki, ktoś wyczynia straszne
rzeczy, a policjanci nie robili wszystkiego, co w ich mocy. Komendy w
różnych miastach nie starały się nawet ze sobą współpracować. To straszne.
Wiedziałam, że to samo spotkało Michała. Obawiałam się, że nie zostanie
znaleziony i już nigdy go nie zobaczę. W oczach stanęły mi łzy na samą myśl o
tym, że już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu czy nie usłyszę głosu.
- Kochanie? - Aż podskoczyłam ze strachu, gdy usłyszałam mamę. Tak się
zainteresowałam poszukiwaniami w Internecie, że nawet nie usłyszałam, kiedy
wrócili.
- Słucham? - Spojrzałam na nią głęboko oddychając, aby uspokoić serce.
- Jakiś pan do ciebie, mówi, że jest detektywem. Chce z tobą porozmawiać na
temat Michała. Myśli, że będziesz mogła mu pomóc. Chcesz z nim porozmawiać czy
ma przyjść innym razem? - Patrzyła na mnie troskliwie. Myślała, że
nadal źle to przechodzę, ale teraz chciałam już poznać tylko odpowiedź.
- Pogadam z nim. - Zatrzasnęłam komputer. Mama zaprowadziła mnie do kuchni,
w której spodziewałam się zobaczyć
podstarzałego faceta ze sporym brzuchem i źle dobranym stroju, który spocił się
po wejściu na pierwsze piętro.
Byłam
mile zaskoczona. Przy stole siedział przystojny, młody mężczyzna. Od
razu zauważyłam, że jest bardzo pewny siebie, rozsiadł się wygodnie na krześle.
Miał brązowe włosy i przyjemnym wyrazie twarzy. Nosił czarny garnitur z lekko
poluzowanym krawatem. Przed nim leżał stary, skórzany notatnik. Zmierzył mnie
wzrokiem z góry na dół, po czym zagryzł dolną wargę, jego oczy się zaświeciły.
A potem seksownie się uśmiechnął. Nie jak profesjonalny detektyw, a mężczyzna
polujący na kobietę w dobrym barze. Czułam się niezręcznie. Mężczyzna wyglądem
spełniał moje oczekiwania, jako ideał przystojniaka.
Rodzice
zostawili nas samych. Aby trochę się do niego zdystansować i okazać
odrobinę gościnności nalałam sobie i jemu po szklance wody, a potem usiadłam na
przeciw. Przez dłuższy czas nic nie mówił, tylko mi się przyglądał. A ja bardzo
chciałam usłyszeć od niego, że jest na tropie porywacza i lada dzień go
odnajdzie, sprawiedliwość zostanie wymierzona, a Michał wróci do domu.
- O czym chciał pan ze mną mówić? - Zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
Wydawał się być zadowolony.
- Mów mi Daniel. Daniel Larsen. - Tym razem posłał mi uśmiech w
stylu mam na ciebie ochotę?.
- Vivienne Nowak - upiłam łyk wody.
- Śliczne imię, dla ślicznej dziewczyny. - Był tak pewny siebie,
że aż nie mogłam wyjść z podziwu.
- Dzięki. Do rzeczy. O co chodzi?
- Mam kilka pytań związanych z twoim kolegą. Jak się zachowywał przed
wypadkiem? Był jakiś dziwny, czasem robił rzeczy dla ciebie niezrozumiałe? -
Jego wyraz twarzy stał się poważny, mówił rzeczowym tonem. Głos miał głęboki,
przyjemny dla ucha, kojarzący się z twardym facetem.
- Nie. Był całkiem normalny. Tak jak zawsze. Miły i przyjazny dla
wszystkich. - Założyłam włosy za ucho. Wiedziałam, że on coś wie. Musiałam to
tylko z niego wyciągnąć.
- Nie stawał się agresywny? - Zaczął notować.
- Nie. On nigdy za bardzo się nie złościł. Był spokojny. Możesz porozmawiać
z jego rodzicami. – Zaproponowałam.
- Już to zrobiłem. Z tego, co zdążyłem się już, co nie, co
dowiedzieć, nic nie widziałaś, ani nie słyszałaś. Ale może zauważyłaś coś
istotnego. Może jakiś proszek albo zadrapania na ścianach. - Między brwiami
pojawiła mu się zmarszczka. Wyglądał, jakby był zły.
- Nie słyszałam niczego, choć to dziwne, byłam na tym samym piętrze. A co
do proszku to nie, nic nie widziałam. - Wróciłam myślami do mieszkania Michała.
Ślady krwi. - Ale zaraz...
- Co takiego? - Uniósł brwi, jakby czekał aż powiem coś bardzo istotnego.
- Widziałam proszek, na klamce. Był żółty. - Teraz sobie uświadomiłam, że
wcześniej to przeoczyłam, a może po prostu nie wydawało mi się to tak ważne. -
Na drzwiach wejściowych od wewnętrznej strony.
- To wszystko, co chciałem wiedzieć. Dziękuję ci bardzo. Bardzo mi
pomogłaś. - Miał już się zbierać do wyjścia. Dopił wodę i wstał.
- Daniel? Mogę o coś zapytać? - Wiedziałam, że teraz albo nigdy. Czułam, że
już od jakiegoś czasu w tym siedzi.
- Tak, jeśli chcesz się ze mną umówić to bardzo chętnie - zaśmiał się, a ja
rzuciłam mu spojrzenie w stylu „nawet jeżeli byłbyś ostatnim mężczyzną na
świecie to bym się nie zgodziła”.
- Bardzo śmieszne. Czy to, co się stało Michałowi... Czy to ma związek z
tymi wszystkimi porwaniami w kraju? Czytałam o nich w Internecie, wszystko
dzieje się w podobnych okolicznościach. - Patrzyłam mu prosto w oczy, aby
wybadać czy będzie mówił prawdę.
- Pracuję nad tym od dwóch miesięcy. Jeżdżę po całym kraju i wydaje mi się,
że tak. Wszystkie ślady i okoliczności są do siebie bardzo podobne. Mam
nadzieję, że uda mi się wreszcie rozwiązać tą sprawę i ludzie przestaną znikać
od tak - strzelił palcami. A potem podał mi kartkę. - To mój numer, jeżeli
będziesz chciała o czymś porozmawiać, zadzwoń.
- Dzięki to miło z twojej strony. - Uśmiechnęłam się w końcu do
niego. Wydał mi się godny zaufania. Mimo tej dziwnej próby poderwania mnie był
w porządku. Choć zawsze wydawało mi się, że detektywi nie powinni się tak
zachowywać w pracy. Z jednej strony na poważnie traktował pracę, ale nie
zachowywał się, jak profesjonalny detektyw.
Odprowadziłam
go do drzwi. Jego chód był połączeniem wyluzowanego kowboja i pewnego siebie
eleganta. W Danielu fajne było to, że nie zadawał pytań rzeczowym,
nieprzyjemnym tonem. Żaden policjant jeszcze tak ze mną nie
rozmawiał. A takich rozmów ostatnio przeprowadziłam dość sporo.
Uśmiechnęłam się do siebie i zapisałam jego numer w telefonie.
Wieczorem
znów chciałam wrócić do domu Michała, aby sprawdzić resztę pomieszczeń. Przygotowałam
się, aż do momentu, kiedy rodzice zamknęli się w swojej sypialni. Założyłam
ciemne ubranie, aby nikt mnie nie dostrzegł, a kiedy sprawdzałam czy rodzice
zasnęli, zabrałam klucze do ich samochodu i wymknęłam się z domu.
Stoczyła samochód z podjazdu i kilka metrów dalej odpaliłam silnik.
Nie chciałam, aby wiedzieli, że wymykam się z domu nic im o tym nie mówiąc. Nie
wspominając o miejscu, do którego się wybieram. Gdyby wiedzieli, zaczęliby
jeszcze bardziej się o mnie martwić i sądziliby, że szukam porywacza na własną
rękę. I mieliby rację. Wtedy bardziej mieliby mnie na oku i częściej wypytywali
o to co robiłam w ciągu dnia.
Drzwi
znów były otwarte. Weszłam po cichu. Było ciemno, ale zauważyłam, że ktoś w
salonie świeci latarką. Wzięłam stojącą na stoliku mosiężną figurkę siekiery
wbitej w kawałek drewna i zaszłam złodzieja od tyłu. Zamachnęłam się i walnęłam
faceta, przynajmniej z budowy ciała tak wnioskowałam, prosto w łopatkę.
Mężczyzna z głośnym jękiem upadł na podłogę, robiąc przy tym nie małe
zamieszanie, latarka wypadła mu z dłoni. Szybko się po nią schyliłam i poświeciłam
mu nią prosto w twarz. W drugiej ręce trzymałam w pogotowiu figurkę. Parsknęłam
śmiechem. Jednak potem coś zaświtało mi w głowie.
- Czyli nie jesteś detektywem... - A już zaczęłam mu wierzyć.
- Nie, zajmuje się tą sprawą na własną rękę. Musiałem się podszyć pod
detektywa, bo inaczej byś ze mną nie porozmawiała. - Podałam mu rękę, aby
wstał.
- Więc nie nazywasz się Daniel Larsen? – Splotłam ramiona na piersi,
nastawiłam się bojowo, aby wyciągnąć z niego prawdę.
- Nie, tak naprawdę mam na nazwisko Lewandowski. – Patrzył mi
prosto w oczy i wyglądał na takiego, który mówi prawdę.
- Wiedziałam, detektywi się tak nie zachowują, musisz jeszcze poćwiczyć. -
Zaśmiałam się. On patrzył na mnie uważnie. Wiedziałam, co właśnie
zaświtało mu w głowie.
- Co ty tutaj robisz? - Pociągnął mnie do wyjścia za rękaw bluzy. Nie
wyglądał na zadowolonego. Musiałam z nim licytować, bo inaczej niczego bym od
niego nie wyścignęła.
- Powiem ci pod warunkiem, że potem ty mi powiesz. - Chwilę się
zastanawiał, a potem kiwnął powoli głową. - Musiałam coś sprawdzić. Byłam tu
już dwa razy i za każdym razem wydawało mi się, że widzę Michała. Chciałam
sprawdzić, czy tym razem też tak będzie. Po za tym, ta cała sytuacja nie może
mi dać spokoju. A kiedy tu przychodzę, wydaje mi się, że robię to dla niego i w
ten sposób spłacam dług wobec niego i jego rodziny. - Chwilę milczeliśmy, ale
chciałam się dowiedzieć, co robi tu Daniel. - Twoja kolej.
- Może zacznę od tego, że jestem łowcą. - Spojrzałam na niego, czekając na
wyjaśnienia. - Poluję na wszystko to, co wydaje ci się nierealne. Myślisz, że
przywidział ci się ten chłopak? To prawdopodobnie był duch, co oznacza, że on
nie żyje. - Spojrzałam na niego pełna obaw. Nie wierzyłam w to, co
mówi. A powiedział to bezwzględnym, twardym tonem.
- Kłamiesz, duchy nie istnieją. - Szepnęłam.
Złapał
mnie za ramię i zaciągnął do swojego auta. Posadził mnie na miejscu pasażera.
Usiadł za kierownicą, ale nawet nie włożył kluczyków do stacyjki.
- Słuchaj. Nie uwierzysz w to. Wampiry, duchy, opętania, demony. To
wszystko istnieje, a ja się zajmuje ich zabijaniem. Pamiętasz żółty proszek? To
siarka, którą zostawił po sobie demon. Tego chłopaka porwał demon i
prawdopodobnie już nie żyje. - Mówił to lodowatym tonem. Nie wierzyłam mu.
Takie rzeczy nie istnieją, to tylko wymysł producentów filmowych.
Przestraszyłam
się tego, co mówi, jakby był obłąkany. Dla mnie było to szalone, a on mówił to
tak poważnie, że zaczynałam w niego wątpić. On naprawdę w to
wszystko wierzył. Wyskoczyłam z samochodu i biegiem pognałam do swojego auta.
Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w domu. Bezpieczna i z dala
od Daniela.
Leżąc
wieczorem w swoim łóżku znów zaczęłam zastanawiać się nad tym, co mi
powiedział. To zupełnie niemożliwe. Zawsze uważałam, że duchy i tym podobne to
totalne brednie. Nigdy żadnego nie widziałam, więc było to dla mnie niepojęte.
Aby uwierzyć, musiałabym zobaczyć coś paranormalnego w innym razie próba
przekonania mnie nie wchodziła w rachubę. Ale jeżeli on tak poważnie o tym
wszystkim mówił to może faktycznie było to prawdą. Jednakże ciężko było mi w to
uwierzyć skoro nigdy nic takiego nie widziałam, a nie wyglądało to tak, jakby
próbował sobie ze mnie żartować. Po za tym nie było ku temu dobrych powodów,
ponieważ zniknięcia ludzi nie są niczym zabawnym.
Z
drugiej jednak strony Daniel wyglądał na całkiem poważnego, gdy mi o tym
opowiadał. Nie zachowywał się przy tym dziwnie. Poza tym, po co miałby się
podszywać pod detektywa, aby ze mną porozmawiać. Czy chciał, abym traktowała go
na poważnie? Zależało mu na rozwiązaniu tej sprawy? Może jedna z tych porwanych
dziewczyn była dla niego ważna. Może, któryś z tych chłopaków był jego przyjacielem?
Może
powinnam mu jednak zaufać? Mógł być moją jedyną szansą na rozwiązanie sprawy
Michała, odnalezienie go i ukojenie swojego sumienia. Tylko on zapytał mnie o
istotne rzeczy. Nie ukrywał przede mną prawdy i powiedział mi wszystko wprost.
Ale nie wiedziałam czy mogę mu ufać. W końcu opowiadał mi o rzeczach, w które
nie wierzyłam. Powiedział mi o nich, mimo tego, że mogłam potraktować go, jak
chorego psychicznie. Jeśli bym chciała, powiadomiłabym policję, że podszywa się
pod detektywa. Przecież to jest karalne. Ale nic z tym nie zrobiłam. Miał w
sobie coś prawdziwego, dlatego się wahałam. Musiałam coś z tym zrobić. Czyżby
zaufał mi na tyle, że nie bał się mi o sobie opowiedzieć.
Po
pracy znów wybrałam się do tego domu. Z informacji, które otrzymałam,
wiedziałam, że ta rodzina nie miała zamiaru więcej wracać do tego miejsca. Po
drodze kupiłam lokalną gazetę. Mama powiedziała mi, że pojawił się w niej
artykuł o tej rodzinie. Pisali, że zaatakował ich pewien mężczyzna. Nie
wiedziałam, co o tym myśleć. Dla mnie było to zbyt naciągane. Cały materiał był
napisany, jak wyssany z palca. Po za tym podświadomie brałam pod uwagę to, co
mówił mi Daniel, a Dodatkowo pamiętałam o tej dziurze w ścianie. To nie była
zasługa człowieka.
Tym
razem musiałam wejść oknem, które ku mojemu zdziwieniu było otwarte. Choć z
drugiej strony było to bardzo możliwe, bo ostatnio go nie zamknęłam. Wspięłam
się na dach ganku i weszłam do środka. Miałam nadzieję, że tym razem znajdę coś
interesującego. Choć zdawałam sobie sprawę z tego, że ostatnim razem na nic nie
natrafiłam, więc i tym razem mogło tak być.
Wyszłam
na korytarz. Krwi nie było. Wszystko zostało posprzątane, tylko wgniecenia w
ścianie pozostały po całym tym zdarzeniu. W sumie nie wiedziałam, czego szukam.
Ale kiedy w lustrze zobaczyłam odbicie Michała zrozumiałam, że dlatego tu
przyszłam. To coś związanego z nim mnie tu prowadziło. Nie chciałam znaleźć
dowodów sprawcy tych wydarzeń. Miałam nadzieję po raz kolejny spotkać tam Michała.
Odbicie przyłożyło palec do tafli. Po ciele przeszedł mnie dreszcz. Nie
wiedziałam, czego mogę się po tym spodziewać. Powolnym krokiem poszłam w tamtym
kierunku. Odbicie coś pokazywało. Spojrzałam na ścianę, ale nic tam nie znalazłam.
Nagle tafla pękła, a ja okropnie się przestraszyłam. Z krzykiem wyskoczyłam
przez okno i w szybkim tempie znalazłam się na trawniku, a potem nie oglądając
się za siebie uciekłam.
Teraz
zaczynałam wierzyć, że Daniel mógł mówić prawdę. Przerażało mnie to. Jeśli
faktycznie tak było to cały świat żył w niewiedzy, ja w niej żyję. Aż do teraz.
Chodziłam sobie bezbronna po świecie, nie zdając sobie sprawy z tego, że mogę w
każdej chwili zostać opętana przez demona, zabita przez ducha lub ugryziona
przez wampira. Mogłam stać się dla niego lodówką pełną krwi lub jednym z ich
gatunku.
Na
przeciw mojego domu stał imponujący, czarny ford mustang. Taki stary rocznik,
który nie miał jeszcze opływowych kształtów, podobnych do tych nowoczesnych
aut. Zauważyłam kierowcę. Był nim Daniel. Udałam, że go nie widzę
i szukam czegoś w torbie, byle bym nie musiała z nim rozmawiać. Nie
byłam jeszcze gotowa na konfrontację naszych poglądów. Jednak on sądził
inaczej. Dogonił mnie i zatrzymał silnym szarpnięciem. Chciałam się wyrwać, ale
mi na to nie pozwolił. Złapał mnie mocno za ramiona i ustawił naprzeciw siebie.
Musiałam się z nim zmierzyć i wygrać to starcie. Nie mogłam pokazać, że się
boję.
- Vivienne. Chciałem cię o coś zapytać. Wiem, że możesz mi pomóc. Mówiłaś,
że widziałaś Michała. Co ci mówił? - Spojrzał mi
głęboko w oczy. Po raz kolejny postanowiłam się z nim licytować.
- Najpierw ty odpowiesz na kilka moich pytań. - Otworzyłam drzwi kluczem i
zaprosiłam go do domu.
- Nie dajesz tak łatwo za wygraną. Prawda? - Oblizał usta i uśmiechnął się
dziwnie.
- Tak. Jeśli chcesz, żebym ci pomogła, ty też musisz mi pomóc. - Usiedliśmy
w kuchni naprzeciw siebie.
- Dobra, co chcesz wiedzieć? - Przekładał telefon z ręki do ręki.
- Czemu się tym zajmujesz? - To pytanie chciałam mu zadać już poprzednim
razem.
- To prywatna sprawa. Po za tym to mój sposób na życie. Nigdy nie
pracowałem. Polowanie to moja profesja. W tym jestem dobry. - Odniosłam
wrażenie, że mówi prawdę.
- Co dokładnie robisz? Na czym polega twoja "praca"? - Zrobiłam
palcami cudzysłów w powietrzu.
- Tropie to, co nadnaturalne, a potem usuwam to z naszego świata. Odprawiam
egzorcyzmy, ratuję ludzi. - Wzruszył ramionami. Dla niego to była codzienność,
przynajmniej tak to brzmiało w jego ustach.
- Ile jest tego na świecie? – Bałam się odpowiedzi, ale starałam się
być silna.
- Miliony. W ciągu całego życia nie uda mi się wszystkich zabić. Nikomu się
nie uda. Zabijasz jednego, pojawia się nowy. To zamknięte koło. Mogę jedynie
chronić ludzi. - Na chwilę się zamyślił.
- Czemu postanowiłeśbyć łowcą? - Przerwałam milczenie.
- Moi rodzice nauczyli mnie wszystkiego. Dzięki nim jestem tak dobry. A
teraz niestety nie żyją. - Powiedział to w taki sposób, że nie chciałam go o
nich pytać. - Ale koniec tym. Teraz ty odpowiesz mi na kilka pytań.
- Dobra, odpowiem ci pod pewnym warunkiem. - Wpadłam na pomysł, który jemu
ani moim rodzicom się nie spodoba.
- Nie. Spełniłem twój warunek. Powiedziałem ci to, co
chciałaś wiedzieć. Teraz ty musisz dotrzymać słowa. – Był
pewny, że tymi słowami nakłoni mnie do mówienia.
- Powiem ci wszystko, co będziesz chciał wiedzieć. Ale zabierzesz mnie ze
sobą. Chcę zobaczyć, jak zabijasz demona, który odebrał życie Michałowi. -
Byłam bezkompromisowa. Nawet jego uroczy uśmiech w tym momencie by nie
zadziałał.
- Nie. Będziesz dla mnie tylko problemem. Musiałbym cię cały czas pilnować,
a opiekuńczość nie jest mocną stroną mojego charakteru. - Uśmiechnął się
szeroko. Był pewny, że wygra.
- W takim razie niczego się ode mnie nie dowiesz. Taki mam warunek. Jeżeli
go nie spełnisz, również tego nie zrobię. - Uśmiechnęłam się cwaniacko. Nie
tylko on potrafił taki być.
- Nie uważasz, że to nieuczciwe z twojej strony? Warunek był inny. -
Zmarszczył brwi.
- Tak, ale ja tu rozdaje karty i chcę jechać z tobą. - Wstałam od stołu. –
Zmieniłam warunek.
- Dobra, ale nie mów, że nie ostrzegałem przed tym co zobaczysz. -
Wyciągnął dłoń w moją stronę, uścisnęłam ją. - Powiesz mi o wszystkim, co
widziałaś, a ja zbiorę cię ze sobą w drogę. Ale jak tylko zabiję tego demona,
wracasz do domu. Zgoda?
- Umowa stoi. - Ponownie usiadłam na przeciw niego. – Chcę tylko dowiedzieć
się, co ten szmaciarz zrobił z Michałem.
- A teraz mów. - Ponaglił mnie ostrym tonem.
- Dobra. Weszłam do tego domu. W lustrze zobaczyłam Michała, ale nie było
go nigdzie. Tylko on był w lustrze. Pokazał mi ścianę, ale nic na niej nie
było. A potem lustro się rozbiło i uciekłam.
- Tylko tyle? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem unosząc prawą brew.
- Nie obiecywałam ci sensacji. - Prychnęłam, a on się zaśmiał.
- W takim razie nic nie mam... - Wstał od stołu. - Nie zerwę umowy.
Obiecałem ci. Jeżeli będziesz chciała pogadać znajdziesz mnie w Hotelu
Schumannów. Masz mój numer, nie wybieraj się do tego domu sama, bo może ci się
coś stać.
- Dobra - burknęłam. Traktował mnie jak dziecko.
Odprowadziłam
go do drzwi. Posłał mi przyjemny uśmiech i wsiadł do samochodu. Nie
odjechał od razu, przez chwilę patrzył na mnie ze zmarszczonymi
brwiami. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Co też mnie podkusiło?..
W jednej chwili zaświtał mi w głowie pomysł, żeby z nim pojechać. Teraz
wątpiłam w siłę swojego charakteru. Mogłam się przestraszyć przy pierwszej
lepszej okazji i uciec albo co gorsza zginąć. Nie było możliwości, abym się
wycofała. Chciałam spłacić dług wobec Michała. Daniel uświadomił mnie, że on
nie żyję, nie wiedzieć dlaczego, wierzyłam mu. Chciałam, aby Michał zaznał
spokoju. Czułam potrzebę, żeby się zemścić, sprawić, aby ten demon cierpiał.
Jednak
na razie miałam inne zmartwienie. Musiałam okłamać rodziców. Zrobić to tak
skutecznie, aby mi uwierzyli i pozwolili jechać z Danielem. Jeśli byłoby to
konieczne po prostu spakuje sie i wyjdę. Nie było możliwości, abym została.
Jedyny wybór jakiego mogłam dokonać to czy załatwić to po dobroci, czy
szantażem. Wiedziałam, że sprawie im wiele przykrości, ale musiałam to zrobić.
Dzięki Danielowi mogłabym się nauczyć bronić przed ewentualnym paranormalnym
zagrożeniem. Potrafiłabym ochronić rodziców i bliskich.
Ubrałam
skórzaną kurtkę i wyszłam z domu. Chciałam o tym z kimś porozmawiać,
zanim powiem to rodzicom. Postanowiłam pójść do mojej jedynej
przyjaciółki i z nią to omówić.
Zapukałam
do drzwi, usłyszałam ruch po drugiej stronie. Szczęknął zamek i drzwi sie
otworzyły. W progu stała moja przyjaciółka Milena. Znałyśmy się od szkoły
podstawowej, ale dopiero kilka lat temu poczułyśmy tą więź przyjaźni. Nie
biegłam do niej z każdym problemem, ale kiedy potrzebowałam pomocy ona służyła
mi dobrą, mądrą radą.
Posłała mi uśmiech, weszłam do środka.
Poszłyśmy do jej pokoju. Usiadłyśmy obok siebie na łóżku, chwilę zastanawiałam
się, jak jej to wszystko opowiedzieć. O wyjeździe chciałam ją powiadomić w jak
najdelikatniejszy sposób, bo wiedziałam, że ciężko jej będzie to przyjąć do
siebie.
Opowiedziałam
jej o wszystkim wyłączając widzenie ducha Michała, tego że Daniel jest łowcą, a
nie detektywem, pomijając kwestię jego pracy. Mimo okrojenia tych faktów
historyjka wyszła całkiem prawdziwa. Jak się okazało, Daniel zdążył już ją
odwiedzić. Skomentowała go, jako najprzystojniejszego, najseksowniejszego
detektywa, jakiego widziała. Pominęłam to, że nigdy w życiu nie widziała
żadnego detektywa, a Daniel wcale nim nie był.
Powiedziałam
jej, że chcę wyjechać z Danielem, aby dojść do prawdy na temat Michała.
Przedstawiłam jej sytuację zaginięciami ludzi w całej Polsce, dlatego miałam
wyjechać. Ponieważ było to powiązane z Michałem, a Daniel miał nadzieję na to,
że inni powiedzą mu coś więcej i będzie mógł go znaleźć, a ja z radością będę
mogła patrzeć na wykonanie wyroku.
Milena
było oczywiście zszokowana tym co jej powiedziałam, nie wierzyła, że znajdę w
sobie tyle siły, aby się z tym skonfrontować, ale trzymała za mnie kciuki.
Twierdziła, że to totalne szaleństwo, mimo wszystko była ze mną. A potem ją
niby olśniło. Dopatrzyła się "drugiego dna", że niby chcę jechać z
Danielem, bo mi się podoba. Zaznaczyła, że wie jaki jest mój ideał faceta, a Daniel
jak najbardziej się w niego wpasowywał. Nie kryłam, że jest atrakcyjny i nawet
w moim typie, ale nic, kompletnie nic nie pociągało mnie w jego osobowości. Tak
więc zaprzeczyłam ostro.
W
drodze powrotnej do domu, układałam historyjkę dla rodziców. Ich samochód stał
już pod domem. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Oboje siedzieli przed
telewizorem i oglądali film o wampirach. Pomyślałam o tym, że istnieją na
prawdę i przeszedł mnie dreszcz. Ludzie byli w nieustannym niebezpieczeństwie
ze strony istot nadprzyrodzonych.
- Mamo, tato. Muszę wam o czymś powiedzieć. - Zasłoniłam im telewizor,
aby skupili się na mnie.
- Tylko nie mów mi, że jesteś w ciąży. - Szepnęła mama. Oczy ze strachu
mocno jej się powiększyły.
- A niby z kim? Michał nie żyje.- Westchnęłam ze smutkiem. Ciężko mi było o
tym mówić.
- Nie wiesz tego. - Tato próbował mnie pocieszyć.
- Rozmawiałam z Danielem. - Rodzice popatrzyli na mnie zdziwienie. Szybko
wyjaśniłam. - Z tym detektywem. Mówi, że ma osiemdziesiąt procent pewności, że
Michał już nie żyje.
- Jest jeszcze dwadzieścia procent szans. - Nie wiem czy pocieszała siebie
czy mnie.
- Wracając do Daniela. Wyjeżdżam z nim. - Spojrzeli po sobie, a potem na
mnie. Oczy mieli wielkości pięciozłotówek. - Zgodził się, abym towarzyszyła mu
w śledztwie. Chcę mieć pewność, że zrobiłam wszystko, aby odnaleźć Michała.
Tylko to pomoże mi oczyścić sumienie.
- Kochanie to przecież nie twoja wina...
- Może i nie mamo, ale chcę z nim jechać. Postanowiłam. Nie jestem już
dzieckiem. Mogę o sobie decydować. - Przerwałam jej. Wzięłam głęboki wdech, a
wtedy tato dorzucił kilka słów.
- Nie masz zamiaru pracować? Porzucisz tak wszystko? - Tato jak zwykle
interesował sie przede wszystkim pracą.
- Może zostanę detektywem tak, jak Daniel. Tego jeszcze nie wiem. -
Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju.
7 komentarzy:
Fabienn, bardzo się cieszę, że znów zaczynasz pisać :)
Mam nadzieję, że to będzie tak samo ciekawe jak Kochać By Żyć.
czekam na powiadomienie o nowej notce!
Pozdrawiam :*
Na początku chciałam podziękować za odwiedzenie mojego bloga i jego skomentowanie. Cieszę się, że Ci się spodobało, to dla mnie wiele znaczy. Co do twojego opowiadania, aż brakło mi słów... Z początku myślałam, że to kolejne romansidło, że znowu same szczęśliwe sceny i czułe słówka, jednak gdy przeczytałam do końca doszłam do wniosku, że to całkiem inne opowiadanie. Demony, wampiry...uwielbiam takie opowiadania i książki, od kiedy powstała saga "Zmierzchu". Twoje opowiadanie trzyma w napięciu i to jest naprawdę fascynujące. Czekam oczywiście na dalsze rozdziały, bo jestem ciekawa jak dalej potoczy się historia i co podpowie Ci Twoja wyobraźnia ;}
A także zapraszam na swojego bloga,
www.love-overcome-all.blog.onet.pl
Cześć . Jeśli nadal ciekawią Cię losy głównej bohaterki Melanie, która spadła na samo dno zapraszam na mojego "nowego" bloga.
Zmieniłam adres z www.love-overcome-all.blog.onet.pl na www.love-a-winner.blogspot.com
Teraz będę pod tym adresem, tamten usuwam ;]
Serdecznie zapraszam.
Prosiłabym o informowanie o kolejnych rozdziałach ;]
na początek, chciałam Ci podziękować za miłe słowa. fajnie jest przeczytać coś takiego od kogoś, kto zna się na rzeczy. ;) mam nadzieję, że kolejne części również Ci się spodobają, będę się starała. ^^
a tak nawiasem, muszę zacząć czytać od początku Twoje opowiadanie, bo mnie niesamowicie zaintrygowało. i jeśli pozwolisz, to dodam Cię do ulubionych, hm? :)
Łał!
To jest świetne!
Bardzo fajnie napisane, trzyma w napięciu. Mam nadzieję, że szybko dodasz drugi rozdział, bo ciekawość mnie zżera i nie mogę się doczekać ;D.
Na moim blogu
www.love-a-winner.blogspot.com pojawił się 3 rozdział ;] Zapraszam do przeczytania. A tak przy okazji, dodałam cię do polecanych blogów ;]
To jest swietne! Chwile trzymające w napięciu :) Dziękuję bardzo za komentarz i wyrażenie swojej opinii. Bardzo to doceniam i jeżeli nadal interesują Cię dalsze losy Patrycji i Gabriela, to zapraszam na:
http://secondheartbeat.uchwycone-chwile.pl
Prześlij komentarz